23.06.2014

Majtkowy róż

W ostatnich dniach udało mi się znaleźć trochę czasu na działania twórcze. Być może wraz ze zbliżającym się urlopem uwolniły się we mnie pokłady energii, a być może to zwykła tęsknota za dłubaniem sprawiły, że wzięłam się do roboty.
Potrzeba jest, i to paląca, gdyż Anka nie odnajduje się jeszcze w swoim niedokończonym pokoju. Brudna robota za nami, ale podłogi łyse, okna łyse, nie wiadomo, gdzie i jakie zabawki są pochowane. Ankowa tęsknota za uporządkowanym światem jest silna i dobitnie daje o sobie znać. Z tego też powodu zrezygnowaliśmy z obranej wcześniej metody urządzania mieszkania metodą małych kroczków i postanowiliśmy się skupić na pokoju młodej. W ruch poszedł papier ścierny, farby i pędzle. W nasze ręce dostał się stolik nocny po Ankowej prababci Reginie (stolik nie byle jaki, bo autorstwa pradziadka) oraz lampa babci Danusi (co nikomu nic nie mówi, bo akurat obie babcie Danuśki). Ustaliłyśmy wspólnie, że kolor lampy wybiera młodsza z nas. Nie mogę powiedzieć, bym się zdziwiła na sam dźwięk słów: "Mamusiu, ja chcę różowy..". Ale nie mogę przeboleć, że mając w rękach opasły próbnik Duluxa, pełen pięknych malinowych i pudrowych odcieni, Anka wybrała ordynarny majtkowy róż. No a że nie po to z nią coś ustalałam, by teraz sprowadzać ją na słuszną drogę, to lampa jest majtkowa. A ja się głowię, co by tu zrobić, by te różowe galoty przełamać. Zanim Anka wybrała odcień, myślałam by ozdobić abażur koronką, ale teraz to mi się to kompletnie nie widzi. I zdaje się, że albo wybiorę coś absolutnie z innej bajki, albo pójdę za ciosem i powołam do życia lampę tak słodką, że aż zęby bolą. Nic to.
Za samo malowanie zabrałyśmy się wspólnie. Anka miała autentyczną radochę z machania pędzlem. Cieszył mnie ten widok, bo strasznie chciałabym w niej obudzić hendmejdowe ciągoty. Wiadomo, czym skorupka za młodu nasiąknie..







Oprócz pędzla chwyciłam też do ręki szydełko. Pomysły na kwadraty mam różne, czort jeden wie, w co to się przekształci. Na razie ładny z tego bałagan :-)





2 komentarze:

  1. A mnie się tam majtkowy róż podoba :) Tylko złamałabym go jakimś mocnym akcentem: może turkus albo jakaś świeża, trawiasta zieleń... Jestem bardzo ciekawa efektów końcowych :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię tutaj widzieć :-) okazało się, że nie taki straszny ten majtkowy odcień... Turkusu nie miałam, wykorzystałam za to inne zasoby i mam nadzieję, że mocny akcent jest :-)
      Pozdrawiam ciepło.
      Aga

      Usuń