Przyznaję się bez bicia - jestem podglądaczem. Kiedy tylko mogę, zapuszczam żurawia i podpatruję, jak żyje się innym. Bez obaw, nikomu nie zaglądam w portfel czy do sypialni.. choć to drugie jest już mocno dyskusyjne ;-) Moje dziwactwo polega na podglądaniu wnętrz. Pielęgnowałam je podczas licznych w dzieciństwie przeprowadzek, później na studiach w Krakowie - podczas zmieniania adresów, szukania stancji czy udzielania korepetycji. Z czasem doszedł couchsurfing, który dosłownie umożliwił mi wchodzenie w czyjeś życie z butami, a na deser pojawił się home staging, dzięki któremu łażę po cudzych domach i pomagam je naprawiać.
Nie mam pewności, skąd mi się to wzięło. Z wczesnego dzieciństwa pamiętam baśnie Andersena i piękną ilustrację, na której dziewczynka z zapałkami zagląda przez okno do wnętrza bogatego domu, by choć trochę ogrzać się w bożonarodzeniowym cieple domowego ogniska. Pamiętam też zimowe spacery po zmroku, rozświetlone kuchennymi lampami cudzych domów lub niebieskim blaskiem telewizora. Bezkarnie zaglądałam w okna mieszkań na parterze i łapałam migawki z cudzego życia codziennego.
Mając takie zamiłowania, po prostu nie mogłam powiedzieć "Nie" couchsurfingowi, który skupia ludzi gotowych do ugoszczenia u siebie nieznajomych, odstąpienia im kanapy lub sypialni, poświęcenia im swojego czasu, często przygotowania posiłku i okazania takiej gościnności, o jakiej nikomu się nie śniło. Wszystko za darmo, oparte na pięknej idei dzielenia się tym, co mamy. Uwielbiam! Korzystam i sama też goszczę.
I właśnie dzięki tej pięknej idei i gościnności naszego fińskiego gospodarza, mieliśmy okazję pomieszkać w cudownym miejscu na samym końcu świata. Wyobraźcie sobie, że to się działo naprawdę.. niewielka zielona wyspa, a na niej przytulna drewniana chatka w samym środku lasu. Zapach igliwia, donośny śpiew ptaków, gałązki trzeszczące pod stopami. Dookoła małe drewniane mostki, stare latarenki zawieszone na słupach i gałęziach, kilka kroków dalej gigantyczne tipi (!) - zabawka dla dorosłych chłopców, którzy niezależnie od wieku lubią chować się w lesie, pogadać, popić i pośpiewać. Już sama okolica sprawiała, że miałam ochotę uszczypnąć się w rękę i sprawdzić, czy to się dzieje naprawdę. Więc czy wyobrażacie sobie, co się działo, gdy weszłam do wnętrza chatki?
Tak, to była estetyczna ekstaza. Lecz jeśli ktoś spodziewa się tutaj dizajnerskich dodatków i przemyślanej kompozycji, może się srodze zawieść. Chatka fińskiego gospodarza to było jedno z najbardziej przytulnych miejsc, jakie w życiu widziałam. Pełna wdzięku i bibelotów, urządzona jakby od niechcenia, przy okazji. Meble i dodatki sprawiały wrażenie niewymuszonej, lekkiej, wręcz przypadkowej kompozycji. Tu piękna rzeźbiona ławka, tam jakiś staroć, stolik z Ikei, stary, byle jaki fotel i zabawki wnucząt. Bez nadęcia, bez zbędnej gadki. Po prostu wnętrze, które żyje i zaprasza w swoje progi. Powiem Wam, że bardzo chciałabym umieć tworzyć taki klimat, olewając wszystkie wnętrzarskie zasady, nie myśleć o schematach kolorystycznych i całym tym feng shui. Nie wiem, jak teraz kształci się architektów, ale patrząc na to, co wychodzi spod ich rąk,często odnoszę wrażenie, że uczy się ich tworzenia przestrzeni zimnych, dizajnerskich, których główną rolą jest ładna prezentacja w portfolio. Słyszałam też od znajomych z branży, że tworzenie przytulnego wnętrza to dla architekta obciach. Czy naprawdę tak jest, to nie wiem, ale jestem przekonana, że nikomu by nie zaszkodziło, gdyby obowiązkowym projektem na studiach było stworzenie właśnie takiej chatki. Bo moim zdaniem to dopiero jest sztuka, stworzyć coś ze zbieraniny różnych, teoretycznie nie pasujących do siebie przedmiotów i mało szlachetnych materiałów. I zrobić to w taki sposób, by już nikt nie chciał opuścić tego wnętrza. Ci, którzy posiedli tę umiejętność, są jak ten typ kobiet, które niezależnie od tego, co na siebie włożą, nawet jeśli będą to zwykłe dżinsy i t-shirt, wyglądają nieziemsko. To ta lekkość i puszczanie do nas oka, to mały ptaszek z origami przypięty do morskiego pejzażu, to kosz na drewno przewiązany starym skórzanym paskiem.. Proszę spojrzeć! :-)
A na deser dodam jeszcze kilka kadrów z domu Muminków. Czy Wy też zastanawiacie się teraz, dlaczego nie buduje się okrągłych domów? Przecież Muminkowa rezydencja jest piękna i przestronna.. kto wie, może kiedyś? :-))