21.09.2014

Ale jazda


Nie skłamię, jeśli powiem, że latami patrzyłam z zazdrością na ludzi, którzy o poranku wsiadają na swoje dwa kółka i mkną przed siebie. Podczas gdy ja spędzałam poranki na autostradzie i w śmierdzących korkach aglomeracji śląskiej, oni zaczynali dzień od wiatru we włosach. Dla mojej wyobraźni nie miało znaczenia, że być może jechali do takiej samej korpo-pracy, skupiałam się na tej jednej magicznej chwili o poranku, kiedy to widziałam ich unoszących się nad jezdnią na mniej lub bardziej stylowych maszynach, pastelowych, czarnych lub zardzewiałych, w kaskach na głowie lub apaszkach, czarnych leginsach, kwiecistych spódnicach, z teczką przywiązaną do bagażnika lub z psami w wiklinowym koszyku. Zazdrościłam im tej porannej scenografii, poczucia wolności, lokalnej przynależności, i stylowych dwóch kółek też.
Dawno temu miałam piękny rower miejski. Kupiliśmy go z moim wówczas jeszcze Nie Mężem przy okazji przeprowadzki z Krakowa do Gliwic. Krótki to był epizod, bo wraz z innymi gratami trzymanymi w piwnicy szybko stał się łupem bezczelnych bęcwałów. Potem już nie było nam po drodze, rozżalona takim obrotem sprawy długo nie miałam ochoty fundować komuś kolejnego roweru. Jeździłam więc na przypadkowych kółkach, zazwyczaj za małych, górskich, funkcjonalnych, ale nie urodziwych. Wyjątkiem był urlop w Holandii, kiedy to mknęłam po uliczkach Amsterdamu na rasowej miejskiej damie. I wtedy zaczęłam ponownie marzyć o eleganckim pojeździe, koniecznie z pięknym koszem, i koniecznie takim do jeżdżenia w spódnicy.
A że marzenia czasem się spełniają, zwłaszcza, jeśli odczyta je troskliwy Pan Mąż, od ponad roku jestem szczęśliwą posiadaczką stylowych dwóch kółek. Do teraz bardzo dobrze pamiętam pierwszą przejażdżkę. Miałam na sobie białą koronkową spódnicę i duży fioletowy kwiat przy bluzce. Położyliśmy Ankę spać, i wraz ze Ślubnym oraz naszym kanadyjskim couchsurfingowym gościem jechaliśmy do ulubionej herbaciarni świętować moje urodziny po turecku. To była radocha! Serio, cieszyłam się jak dzieciak, najbardziej z tego koszyka i jeżdżenia w spódnicy.
I teraz ta radocha powróciła, bo gdy cały świat jest w szkole, przedszkolu lub w pracy, ja wyciągam swoją maszynę, w dodatku nie musząc się martwić, gdzie usadowić Ankę, wkładam listę sprawunków do koszyka i jadę. Wczoraj kręciłam się po centrum Gliwic, zaparkowałam na rynku i przeszłam się po uliczkach, które tak lubię, a tak rzadko mam okazję widzieć w środku tygodnia. Podjechałam na mały ryneczek, zapakowałam kosz świeżymi owocami i warzywami. Zamieniłam kilka zdań ze staruszeczkami, od których kupiłam kwiaty (7 zeta za dwa bukiety!). Spotkałam koleżankę ze szkoły i miło z nią pogawędziłam. A potem ruszyłam do domu z tymi jabłkami i kwiatami przed sobą. I czułam się jak bohaterka filmu lub postać z pocztówki. Tak mi dobrze, tak ma być. 











14 komentarzy:

  1. o jaki piękny :) ja na rowerze prawie w ogóle nie jeżdżę, ale te rowery miejskie strasznie mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację ten wiatr we włosach to jest to. Piękna ta Twoja dama, a jaki ma słodziutki dzwonek;)

    OdpowiedzUsuń
  3. pieknie :) jak 4 lata temu zakupiłam uzywany miejski ale w dobrym stanie. maz rozkrecił przemalował.. ja dodałam gadzety.. cudeńko wyszło.. i sie przeprowadzilismy i nie mam go gdzie trzymac... :( wyladował w komórce u rodziców.. ale cos musze podziałac bo tesknie zanim

    OdpowiedzUsuń
  4. ależ on piękny (ja mam tylko trochę ładny - nieco retro - czarny - oczywiście z koszykiem i lubię go, choć nie jest tak cudny, jak Twój), ale i tak sobie myślę, że chyba najważniejsze jest to, co sobie myślisz, jadąc, jak to wszystko sobie wyobrażasz i jak to wszystko się staje. ta sukienka/spódnica, kwiaty w koszyku i może we włosach, brak pośpiechu i jazda przed siebie, mijanie spieszących się ludzi - piękne chwile i baaardzo Ci zazdroszczę. ja tak rzadko mam czas na rower, a jak już mam, to tak, jak teraz rwa się przyczepiła :((( i gucio z moich planów na wykorzystanie takich pięknych wrześniowych dni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rwo paskudna, spadaj na drzewo! A Tobie życzę jeszcze słonecznego września i października, co byś sobie trochę na czarnej maszynie pofruwała. Zgadzam się, że większość robi otoczka, którą tworzymy w swojej głowie.. A myślałaś, by sobie coś rowerowego wydziergać? Takie piękne są wkłady do koszyków, pokrowce na siodełka czy cuda-wianki na same koła i błotniki.. Już widzę, jak czarujesz :-) Pozdrawiam ciepło i dużo zdrowia życzę!

      Usuń
  5. Pięknie :) Rower to genialny wynalazek :) ja już kilka razy byłam baaaardzo bliska zakupu takiego fajnego dwukołowca. Ale za każdym razem zniechęcał mnie fakt braku miejsca dla niego. W piwnicy blokowej strach go trzymać, a perspektywa codziennej walki z blokową windą lub co bardziej prawdopodobne schodami ( mieszkam na 5 piętrze) skutecznie mnie zniechęca...

    Twój jest świetny - taki w sam raz: anie nie przesłodzony, ani nie zbyt surowy ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, lokum dla dwóch kółek ważna sprawa. Mam nadzieję, że jednak przyjdzie czas i dla Ciebie. Już Cię widzę z tymi wszystkimi koronkami na rowerze.. dobrze mi się wydaje, że coś byś dla niego wydziergała? :-) Ściskam mocno!

      Usuń
  6. o tak, taki rouwer to klasa sama w sobie:D jako nastolatka nie wyobrażałam sobie życia bez przejażdżek, teraz czekam, aż młody człowiek podrośnie na tyle, że rowerowe wycieczki znowu staną się możliwe i atrakcyjne:) Nie ukrywam, oglądam się za fajnie wystylizowanymi dziewczynami na fajnych wystylizowanych rowerach i po cichu im zazdroszczę...wiatru we włosach i w bluzkach:> Tylko że ja nie mogłabym mieć takiego czaderskiego dzwonka, bo musiałabym nim cały czas dzwonić:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już za chwilę będziesz mogła pomykać z młodym, z wiatrem w piersiach i we włosach :-) Gorąco polecam foteliki Ibert, montowane na kierownicy - młoda uwielbiała (ale niestety właśnie wyrosła). Wtykaliśmy jej w to ustrojstwo połyskliwy wiatraczek i heja - życie jest piękne :-)

      Usuń
  7. Jezusieńku, jaki słodki! <3 I masz babeczkowy dzwoneczek, cudo! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ ja Cię doskonale rozumiem;- ta swoboda, wiatr we włosach, a do tego możliwość dokonania sprawnych zakupów ( bez niepotrzebnego tachania ich w rękach), i przede wszystkim szybkie i bezkolizyjne omijanie wszelkich korków ulicznych.
    Jazda rowerem posiada dużo więcej zalet;- można by tak wyliczać i wyliczać...........
    Rowerek to masz pierwsza klasa;- uroczy ten koszyczek wypełniony kwiatami, a dzwonek prawdziwy słodziak.
    Pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, względy praktyczne są oczywiste, w słoneczną pogodę rower bije wszystko :-) No a te kwiaty i dzwoneczek, to już taka wisienka na torcie, niby zbędna, a jak upiększa życie :-) Pozdrawiam ciepło!

      Usuń