10.09.2014

Magia powrotów


Jestem. Walizy rozpakowane. Teren zaznaczony, dom pachnie praniem i świeżym ciastem. Uwierzycie, że większą ekscytację obudziła we mnie wizja powrotu niż sam wyjazd? Do tego stopnia, że o kilka dni skróciliśmy nasz pobyt w Chorwacji. Brzmi niedorzecznie, bo przecież było cudownie, ta podróż i odpoczynek były mi szalenie potrzebne, tak samo jak czas spędzony z rodziną i przyjaciółmi. A jednak nie ma to jak u siebie.. Lubię swoje cztery kąty, zwykłe, prywatne życie, przewidywalny bieg wydarzeń, w którym każdy z nas czuje się najlepiej. Anka już wczoraj pomaszerowała do przedszkola, Ślubny dał dyla na motocyklu, a ja rozkoszuję się ciszą i jestem panią na swoich włościach. 


Cisza. Za nią tęskniłam. Kocham Młodą nad życie, ale ponad dwa tygodnie jej śpiewów, pisków, głośnych wyrazów radości i rozpaczy, w kółko odtwarzanej ścieżki dźwiękowej ze "Shreka" oraz z "Aut" uświadomiły mi, jak bardzo potrzebuję ciszy i własnej przestrzeni. I przypomniały mi, że jestem o wiele lepszą matką, gdy mam okazję się za Młodą stęsknić. 

Ale wakacje są oczywiście czasem dla nas wszystkich i bardzo ważne jest dla mnie, byśmy mieli okazję funkcjonować zarówno jako rodzina, jak i jako indywidualne jednostki. Były zatem zabawy dla wszystkich, atrakcje dla dorosłych i czas tylko dla siebie.


Kino pod chmurką. Znane Wam już z moich wcześniejszych wpisów. Jak wiecie, rzutnik i prześcieradło ze sznurkami podróżują z nami za każdym razem, ilekroć wybieramy się na wakacje samochodem. Nasz dobry przepis na letnie wieczory i tym razem się sprawdził. Dzieciaki do łóżek, szybkie czary-mary i na stole lądowało lokalne wino, popcorn i inne mniej lub bardziej zdrowe przekąski. Do tego dobry film i miłe towarzystwo - czegóż chcieć więcej?


Książki. Uwielbiam. W każdej ilości. Ostatnio z przyczyn oczywistych jest ich w moim życiu mniej, ale na wakacjach nie mogłam sobie odmówić. Na szczęście sporo podróżowaliśmy, więc większość połknęłam w samochodzie lub tuż przed snem. Próżno szukać tu wielu ambitnych tytułów, spakowałam przypadkowe egzemplarze. Jedne bardziej warte przeczytania, inne mniej, wszystkie jednak dokończyłam. Godna uwagi jest z pewnością "Hannah", zainspirowana historią Heleny Rubinstein. Gorąco polecam!



Nocny spacer we dwoje, podczas gdy znajomi pilnują naszego śpiącego dziecka. I pilnowanie dziecka znajomych, podczas gdy oni spacerują we dwoje :-)


Nowość! Nurkowanie z rurką! Odkrycie tego lata i mojego życia. Pokochałam je całym sercem. Zastanawiałam się, jak to się stało, że nigdy wcześniej nie poznałam radości nurkowania, ale zdałam sobie sprawę z tego, że nasze wakacje dotąd polegały na intensywnym zwiedzaniu, omijaliśmy popularne kurorty, a nawet jeśli zawitaliśmy na dzień lub dwa na jakąś plażę, to wypoczywaliśmy z dala od wszelkiej infrastruktury. Na szczęście tym razem mieliśmy towarzystwo, które wprowadziło nas w ten podwodny świat.. Bajka! Kto raz poznał, ten wie, o czym mówię. Nie trzeba nawet uciekać daleko od brzegu, by poczuć się jak na krańcu świata. Cisza. Słyszałam tylko własny oddech. Musiałam pokonać swój lęk przed zanurzaniem się i wypływaniem na wody, gdzie nie ma już gruntu pod nogami. Przyglądałam się jeżowcom, szukałam wzrokiem muszli, wpływałam w lśniące ławice ryb. Wpadłam. Jestem uzależniona. I już wiem, za czym będę tęsknić całą zimę.


Co ciekawego robiłam jeszcze oprócz tego? Na przykład zamiast dać dziecku spać, włóczyłam się z nim po mieście po zachodzie słońca i dałam się namówić na tatuaż. Oczywiście dla niej, nie dla mnie. Tym sposobem przez połowę wakacji towarzyszył nam czarny jak smoła pies. Zawsze przy nodze.


Wysłaliśmy też kartki z pozdrowieniami (koniecznie do przedszkola), jedliśmy nieprzyzwoitą ilość lodów, gotowaliśmy zupę z kamieni, targaliśmy na plażę dmuchanego krokodyla i robiliśmy milion innych rzeczy, które budziły uśmiech na Anki i na naszych twarzach. Oprócz tego zwiedzaliśmy, zwiedzaliśmy, zwiedzaliśmy. Szczegóły w kolejnym poście. Obiecuję, że to już będzie ostatni z cyklu wakacyjnych wpisów. Potem, jak każdy porządny człowiek, zajmę się powitaniem jesieni. Ściskam mocno! 

11 komentarzy:

  1. Fajne chwile i migawki,wakacje choćby byly nie wiadomo jakie wspaniałe, mnie cieszą najbardziej w drodze do domu ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, co piszesz, na pierwszy rzut oka wygląda karkołomnie, ale taka jest prawda.. fajnie jest wracać do domu! :-)

      Usuń
  2. Hej! Cieszę się, że już jesteś:) Rewelacyjne reportaże z podróży:D Nurkowanie z rurką - o tak!! Odgapiliśmy od znajomych i stałam się fanką podglądania podwodnego świata, a te wygłuszone odgłosy i szum wody w uszach to inna rzeczywistość:) A co do ciszy...wszyscy jej potrzebujemy, bez względu na to, jak ciekawe rzeczy wygadują/wykrzykują/wyśpiewują nasze dzieciaki. Czasem mam tak bardzo dosyć hałasu, który generuje mój jedyny, że muszę po prostu uciec:D Nie wstydzę się tego, a mąż rozumie;) No ale mniejsza o to. Czekam na ten kolejny obiecany post:> Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czasem uciekam, inaczej skończyłabym w kaftanie. Nurkowanie piękna sprawa.. już za tym tęsknię. Pozdrawiam ciepło! :-)

      Usuń
  3. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej ;) Ja nie miałam jednak takich wrażeń związanych z powrotem - trudno się wraca z nowoodkrytego małego raju właściwie wprost za trochę już znienawidzone biurko w pracy ;) Trzeba jednak zachować sobie parę dni, na przystosowanie się ;)

    Piękne zdjęcia! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno się nie zgodzić, gdybym miała wracać za znienawidzone biurko, z pewnością byłoby mi ciężko.. kilka zapasowych dni może jednak uratować sprawę :-) Pozdrawiam ciepło, słonecznie! :-)

      Usuń
  4. Na co dzień lubię tę domową krzątaninę, jak piszesz, to "zwykłe, prywatne życie" a już po powrotach, wręcz uwielbiam! :) Buziaki, MS

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak! Ja też kocham te chwile, kiedy jestem sama ze sobą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania, prawda? :-) I takie przyjemne.. pozdrawiam ciepło!

      Usuń