14.01.2015

Dekoracyjny niewypał


Scenariusz banalny do bólu. Porzucenie korpo na rzecz samorealizacji. Połączenie pasji z pracą zarobkową. Już było miło. Najpierw znalazłam siostrzaną duszę na podobnym zakręcie zawodowym. Potem, działając już razem, znalazłyśmy wsparcie Panów Mężów i rodzin naszych. Spośród wielu pomysłów wybrałyśmy ten jeden, który do dzisiaj ma dla mnie sens. Połączyłyśmy siły i przeżyłyśmy mnóstwo fantastycznych chwil wypełnionych inspiracją, poszukiwaniami i pracą. Były też oczywiście wątpliwości, urzędnicze spotkania i telefony, rozmowy z bliskimi p.t. "Czy to na pewno się uda". Wszystko było na dobrej drodze, i pewnie nadal byłoby dobrze, gdyby nie pewne absurdalne w moim mniemaniu przepisy. Nie chcę narzekać na wymogi, paragrafy i Państwową Inspekcję Sanitarną. To jak walka z wiatrakami. Absurdy są po obu stronach mocy, były w korpo, będą i na swoim. W czym rzecz?

Chciałyśmy z moją koleżanką serdeczną kreować przyjęcia. Tworzyć piękne chwile. Wymyślać temat przewodni, przygotowywać dekoracje, wypożyczać niezbędny sprzęt i akcesoria, by zaczarować czas, miejsce i uczestników, zdejmując jednocześnie z naszych klientów ciężar zakupu uroczych talerzy, pater na ślicznej nóżce, pomponów i krzesełek w ilościach hurtowych. Podsumowując - miałyśmy zająć się stylizowaniem i dekorowaniem przyjęć. Głównie dziecięcych, organizowanych w domach, u rodzin, które nie są zwolennikami imprez w bawialniach lub których dzieciaki są na takie atrakcje za małe. Celowałyśmy też w wieczory panieńskie i baby showers. Bez animacji, bez przekąsek naszej produkcji, żeby nie wchodzić w skomplikowane przepisy dotyczące chociażby BHP czy kwestii higieny i zdrowia publicznego. Rozważałyśmy współpracę z lokalnymi zdolnymi cukiernikami, ale głównie miałyśmy zająć się stroną wizualną, taką, co to umili przyjęcie i upiększy okolicznościowe kadry. Miałyśmy przygotowywać dekoracje i wypożyczać naszym klientom te wszystkie bajeczne i słodkie banerki, pompony, małe buteleczki, słoiki ze słomką i słoje z kranikiem również. Miałyśmy dostarczać retro wózki do wyrobu waty cukrowej i popcornu. Chciałyśmy rozwieszać te pompony, przywiązywać wstążki, przygotowywać miejsce do zabawy i kącik do robienia zdjęć. 
I byłyśmy nawet na tyle przytomne, by w którymś momencie skontaktować się z Sanepidem w celu ustalenia, czy nie potrzebujemy przypadkiem zmywarko-wyparzarki do mycia naszych pięknych pater i talerzy. Niestety, okazało się, że jesteśmy bardziej nieświadome i naiwne, niż nam się to wydawało. Beznamiętny wyraz twarzy poinformował nas, że wypożyczalnię naczyń (a to przecież miał być tylko jeden z naszych profili, a gdzie pompony, gdzie krzesełka, gdzie śliczne kostiumy dla dzieci?) obowiązują te same przepisy, co dostawców cateringu. Zasadnicza różnica polegająca na tym, że oni produkują jedzenie, a my nie, nikogo nie interesuje. I tak powinnyśmy mieć osobne pomieszczenie z osobnym wejściem do mycia naczyń, osobne pomieszczenie do przechowywania i mycia pojemników, w których te naczynia będziemy przechowywać, no i szafę przelotową, w której lądują nasze świeżutkie i pachnące skorupy, nie mówiąc już o zmywarce do naczyń, zmywarce do pojemników, badaniach i szkoleniach. Czyli lipa. Nawet gdybyśmy miały budżet na taką inwestycję, bałabym się na dzień dobry wykładać grubą kasę na niepewny biznes. Wynajęcie, dostosowanie i wyposażenie lokalu to olbrzymi wydatek. Myślałyśmy o zleceniu mycia naczyń jakiejś kawiarni, która już spełnia wymogi higieniczno-sanitarne, ale sam temat pojemników,dopasowania ich do typów zmywarek, no i osobnego pomieszczenia na ten cały interes, to temat rzeka.. Temat, w którym absurd goni absurd i który sprawił, że znów czujemy się jak w korpo. Trwonienie energii, czasu i pieniędzy dookoła, a zasadniczej pracy tyle, co kot napłakał. 
Zgodnie z planem miałyśmy obsługiwać kilkanaście przyjęć w miesiącu. Cały czas uważam, że zamysł, by dekoracje i akcesoria wypożyczać, a nie kupować, jest bardzo dobry. Te wszystkie urocze duperele potrafią kosztować majątek, a przecież każdy chce mieć ładnie. I niewielkim kosztem. Tym samym przechodzimy do meritum. Jak działając na niewielką skalę, obsługując kilkanaście imprez w miesiącu, mamy zapracować na te wszystkie wymogi, strefy czyste i brudne, sprzęty i pomieszczenia? Jestem jak najbardziej za staranną obsługą i zapewnieniem wysokich standardów, ale jako zwykły obywatel nie rozumiem, dlaczego moja domowa kuchnia nie spełnia tych wymogów. Przecież zapraszam do siebie rodzinę, znajomych i przyjaciół. Potrawy serwuję im na porcelanowych cackach z targów staroci czy talerzach pożyczonych od Pani Mamy. Jest czysto i schludnie. Nikt się nie zatruł. Gdzie leży granica absurdu? 

Nie jestem rozgoryczona ani nie mam pretensji. Po prostu nie rozumiem. Rezygnacja z etatu to był mój świadomy wybór i musiałam przecież wiedzieć, że na swoim nie jest lekko. Nie należę do osób, które łatwo się poddają, ale cenię sobie swój czas i siły, i zastanawiam się, czy drążyć jeszcze powyższy temat, czy szukać szczęścia gdzie indziej.
Jesteśmy we dwie. Pełne pomysłów, młode jeszcze, zdeterminowane. Damy radę! :-)
Wrzucam kilka zdjęć, które zrobiłyśmy przed wizytą w Sanepidzie, i idę rozmyślać dalej.

PS. Uściski dla Ciebie, moja biznesowa druga połowo! :-*** :-) 










35 komentarzy:

  1. to jest chory kraj. i tyle. pozostaje się ograniczyć do jednorazowych naczyń, a te wielorazowe używac nielegalnie:/

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepięknie to wszystko wygląda a pomysł jest bardzo trafiony. Wymogi są faktycznie absurdalne, ale może faktycznie sprawę załatwiłyby naczynia jednorazowe? Teraz można je znaleźć w bajecznych wzorach i kolorach. A może warto rozejrzeć się za jakąś dotacja z Unii czy Urzędu Pracy...?

    Pozdrawiam i trzymam kciuki za to, aby pomysł nie padł i abyście znalazły sensowne rozwiązanie :)
    Ewela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dotacja dotacją, ale bez sanepidu nie załatwisz żadnej kasy:/ a faktycznie spełnić te wszystkie wymogi już na początek to mega obciążenie. a jeśli to się nie zwróci? wiadomo, początki to mega ryzyko, ale czy nie za duże? czy naprawdę w naszym kraju trzeba tak rzucać kłody pod nogi osobom które chcą pracować na własny rachunek?! a gdzie ZUS na przykład - to dopiero kasa...

      Usuń
    2. Dziewczyny, dzięki wielkie za wsparcie! U podstawy pomysłu leży idea, by wypożyczać, a nie sprzedawać. To pierwszy powód, dla którego nie chcę iść w jednorazówki. Drugi - nie ma jednorazowych retro słojów z kranikiem, maszyny do waty cukrowej, i pięknej patery z kloszem też nie. Po trzecie - sklepów, które sprzedają akcesoria imprezowe, jest multum - nie chcę i nie potrafię się z nimi ścigać. Co do nieoficjalnego wynajmowania szkieł - ja jestem z tych, co nie przechodzą na czerwonym świetle, nie przekraczają dozwolonej prędkości i płacą abonament radiowy (telewizyjnego nie, bo nie mam TV :-)). Wymogi absurdalne, ale nie chcę psioczyć, bo nie posunie mnie to do przodu, a stracę tylko humor. Muszę wejść na wyższy poziom kreatywności :-) Trzymajcie kciuki! Ściskam ciepło :-)

      Usuń
  3. rzeczywiście masakra z tym wszystkim jest. Trzymam kciuki by Wam się udało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki biznes to jednak nisza, więc pewnie warto włożyć w to jeszcze więcej energii:) I rozumiem rozterki związane z wypożyczaniem uroczych skorup vs kupowania niekończącej się liczby plastików/tekturek. Tekturki nawet najładniejsze robią na mnie średnie wrażenie, a nie uśmiecha mi się kupować zastawy w nowym kolorze tylko dlatego, że chcę dziecku zrobić urodziny w kolorze czerwonym np;) To też problem opłacalności dla klientów...na ostatnie BARDZO SKROMNE dekoracje papierowe i balony wydałam ponad 40 złotych, dekoracji raczej nie użyję ponownie, ale trudno, nie żałuję;) Nasze państwo i jego nieprzyjazne podejście do mikro i nanoprzedsiębiorców bulwersuje nas od dawna:( Ale nieważne, pomysł oryginalny, aranże urocze:D Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hello :-) Też myślałyśmy, że to nisza... no i już wiemy, skąd się wzięła ;-) Jeszcze nie jestem na etapie bycia zbulwersowaną, bardzo chcę uniknąć tego stanu. Ale już pewna myśl kiełkuje mi w głowie. Dam znać, jakby co :-) Dzięki za wsparcie i za miłe słowa :-) Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Jestem tu pierwszy raz i zostaję na dłużej bo wszystko mi się podoba.Posdrawiam i zapraszam tez do mnie. http://thirdfloorno7.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. matko jak pięknie jak bajkowo jak cudownie... o takim przyjęciu marzy zapewne nie jedna z Nas ... (ja na pewno!)
    nabierz siły przemyśl i może jeszcze coś w tym temacie zdziałacie ... bo szkoda takiego pomysłu...
    powodzenia! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po takich słowach nabieram jeszcze więcej energii do działania - dziękuję! :-) Przyznam, że mi się też to podoba i cały pomysł wziął się stąd, że i moja wspólniczka, i ja lubimy robić ładne przyjęcia dla naszej rodziny i przyjaciół. Będę myśleć dalej, oby do przodu :-)

      Usuń
  7. ehh szkoda wielka bo zapowiada sie cudnie.. moze jeszcze w jakis sposób uda sie Wam obejsc ten przepis.. a moze załóżcie firme która będzie własnie myła takie cacka dla innych podobnych firm dodatkowo ;) szansa na zwrot inwestycji wtedy byłaby wieksza :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa i pomysły! :-) Próbuję ugryźć temat z zupełnie innej strony. Kontakt z inspekcją sanitarną jest dla mnie źródłem wielu frustracji.. i myślę, że nawet wymarzony biznes i bycie wreszcie na swoim nie jest tego warte. Przyświeca mi myśl: "Keep it simple". Musi być prostszy sposób :-) Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Nie poddawajcie się, może jeszcze coś wymyślicie? Pomysł jest fajny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za duchowe wsparcie, jest bardzo potrzebne :-) Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Pomysł fantastyczny, gorzej jednak z realizacją. nasze państwo nie pomaga w rozwoju ciekawych przedsięwzięć. Tylko rzuca kłody pod nogi a na koniec biznes mimo dobrych podstaw nie ma racji bytu. Mimo wszystko życzę powodzenia. Przyznam się, że ja mam w głowie milion różnych pomysłów na oryginalny biznes, ale zawsze rzeczywistość jakoś sprowadza mnie na ziemię:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chcę wierzyć, że nie wszystko tak się musi kończyć.. Trzeba po prostu zaakceptować fakt, że dobry pomysł na biznes nie sprowadza się tylko do tego, by wstrzelić się w niszę lub odpowiedzieć na potrzeby klientów. Równie ważna jest możliwość realizowania pomysłów w gąszczu przepisów i absurdalnych wymogów. Ale jestem dobrej myśli. Nie drzwiami, to oknem. Musi się dać coś zrobić :-) Trzymam kciuki za Ciebie! :-)

      Usuń
  10. Dekoracje wyglądają wspaniale! Uważam, że jest masa ludzi, która chce mieć tak ładnie zorganizowane przyjęcie. Kupowanie rzeczy "na jeden raz" mija się trochę z celem. A przecież każdy chce mieć śliczne zdjęcia, ze śliczną scenerią.
    Mam nadzieję, że Wam się uda, bo jest to coś nowego i na pewno by się przyjęło :)
    Trzymam kciuki!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie dziękuję za miłe słowa i wsparcie :-) Chłonę je całą sobą :-) Też mi się zdaje, że zapotrzebowanie jest, nie ma co robić zakupów na jeden raz.. Ok, ładna patera przyda się potem, ale wiele akcesoriów i dekoracji jest potrzebnych tylko w dzień imprezy. Też mam nadzieję, że coś wymyślimy :-) Pozdrawiam! :-)

      Usuń
  11. Pięknie to wszystko wygląda, cudnie! Aż chce się wszystko schrupać, słodycze, dekoracje! :) Szkoda, że biurokracja w naszym kraju zabija takie talenty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie zabiła! :-) Jeszcze walczymy :-) Miło mi, że nasz pomysł Ci się podoba :-) Takie słowa zwiększają moją gotowość do boju :-) Pozdrawiam!

      Usuń
  12. O rany... niestety już wiele razy doszłam do wniosku, że niektóre przepisy są wręcz chore... Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie założenie własnego biznesu... ale to są plany dalekosiężne, raczej te ze sfery marzeń. Boję się, że kiedyś, jak już przyjdzie co do czego, to zrezygnuję przez to całe prawne zamieszanie.

    Odkąd obserwuję Twojego bloga, z każdą notką przekonuję się, jak niesamowite masz wyczucie stylu... co prawde mówi się, że tego typu rzeczy są kwestią gustu, ale nie sądzę, że łatwo znalazłoby się osobę, której nie spodobałyby się Twoje wnętrza i dekoracje. Biznes, który wymyśliłyście - wow! Nie spotkałam się jeszcze z takim, ale sam pomysł jest rewelacyjny - sama chętnie skorzystałabym z Waszych usług :) szczególnie patrząc na te zdjęcia... te wszystkie urocze małe rzeczy...
    Kupienie tego wszystkiego i ZAARANŻOWANIE żeby dobrze wyglądąło, to byłoby nie lada wyzwanie - dlatego pomysł wypożyczenia mi się podoba :)
    z całego serducha życzę Wam powodzenia i przede wszystkim WYTRWAŁOŚCI, żeby pokonać te wszystkie przeciwności - wierzę, że Wam się uda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, marzenia są po to, by je spełniać! Mocno trzymam kciuki za Ciebie. Jesteś kreatywną osóbką, na pewno świetne pomysły chodzą Ci po głowie!
      No i baaardzo, baaardzo Ci dziękuję za taki miły komentarz. Bardzo mi miło, że podobają Ci się nasze dekoracje, i w ogóle że Ci się u mnie podoba. Dziękuję za wsparcie i ściskam mocno! :-)

      Usuń
  13. ależ pomysł świetny i potencjał widzę niesamowity takie to wszystko cudne ze smakiem:-)co do przepisów to fakt ,że są chore:-(
    Ja się odważyłam i otworzyłam własny biznes i robię to co kocham choć łatwo nie było uf mam już firmę trzeci rok nie żałuję choć ZUS wykańcza....pozdrawiam i mimo wszystko trzymam kciuki:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie sprawę z tego, że własna działalność to nie sam lukier na pączku, ale wierzę też, że musi być jakieś wyjście. I sukces jest wtedy, kiedy satysfakcja z własnych działań jest silniejsza niż frustracja wynikająca z przepisów i wymogów. Podziwiam wszystkich, którzy od podstaw budują swoje królestwo - w tym i Ciebie :-) Domyślam się, że lekko nie jest, ale wytrwale dążysz do celu. Dziękuję za miłe słowa oraz za wsparcie. Pozdrawia ciepło :-)

      Usuń
  14. czytałam Twoje słowa już wczoraj późnym wieczorem i wracam do nich raz jeszcze. Trochę mi żal (a nawet więcej niż trochę), że ludziom z pasją podcina się w ten sposób skrzydła, że nie da się im spróbować z nieco korzystniejszymi warunkami. Tymczasem właśnie te wszystkie chore prawa...szkoda wielka, bo zdjęcia i aranżacje, które stworzyłyście pokazują tylko jedno - jesteście profesjonalistkami. Mocno trzymam kciuki, żeby udało się Wam ruszyć z nową mocą i oby próba się powiodła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, staram się nie koncentrować na utrudnieniach.. szkoda mi po prostu energii. Jeśli otworzę te drzwi, zaleje mnie fala żalu i frustracji. Chcę wierzyć, że znajdziemy jakieś wyjście, z pewnością będę go szukać! :-) I z całego serca dziękuję za przemiłe słowa - właśnie dla takich reakcji chce mi się działać, tworzyć bloga, walczyć o swoje marzenia. Pozdrawiam ciepło! :-)

      Usuń
  15. Podziwiam Cię, że miałaś odwagę pójść za marzeniami! Nie poddawaj się!

    OdpowiedzUsuń
  16. Po pierwsze nie poddawaj się! Ja także marzę sobie, że za jakies 2 lata otworzę swoją własną działalność... Bo o tym marzę, tylko trochę inne ramy. A może zwyczajnie zastanówcie się nad dekoracjami, zaproszeniami itd. na urodziny, chrzciny, komunie , śluby (kościół, przystrojenie samochodów itp. jakieś podziękowania dla rodziców, wystrój sal) tak,żbyście nie miały problemu z sanepidem? wtedy nikt się nie przyczepi, a wy będziecie mogły się realizować w podobny sposób?pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki oczywiście;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Aha....nie będę pisała że to chory kraj jest jaki jest, przyszło nam w nim zyć i tyle (nie wiem czy gdzieś indziej byłoby lepiej, bo jak mówią wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma i chyba coś w tym jest). Nam z mężem pierwsza firma nie wyszła....musiało minąć trochę czasu, my zobaczyliśmy co robiliśmy nie tak, dostalismy trochę po tylku, bardziej się zmotywowaliśmy i po jakimś czasie otworzyliśmy drugą...w innym miejscu, z wielkim stresem licząc ze tym razem sie uda i że mamy dobrą strategię. W grudniu minęło 2 lata i od początku nie mamy strat, a rok 2014 był naprawdę udany. Jak to się mowi, też potrzeba trochę czasu, żeby wszystko zaskoczyło;)Aha...ale mimo wszystko oboje jeszcze pracujemy na etatach, bo działalność na początku traktowalismy jako dodatkowe źródło dochodów, teraz robi się ju na odwrót (czyli z działalności jest więcej pieniędzy niz z pracy na etacie;) Nie chcieliśmy jednak rezygnować z pracy, bo tym razem nie mielismy pewności czy wypali i nie chcieliśmy miec dodatkowych stresów z sytuacją kiedy trzeba dokładać do interesu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wsparcie! Właśnie takich historii mi trzeba :-) Mój plan na sukces wcale nie zakłada zerowej tolerancji dla porażek. Każde potknięcie to wartościowa lekcja. Świetnie, że Wam się udało - pogratulować wytrwałości, zapału i pracowitości, bo łączenie własnej działalności z etatem i życiem rodzinnym z pewnością do łatwych nie należy. Trzymam kciuki, by nadal wszystko szło po Twojej myśli. Moc uścisków! :-)

      Usuń
  18. strasznie mi przykro że przyszło Ci się zderzyć z tą urzędniczą rzeczywistością, w kraju gdzie przepisy wzajemnie się wykluczają, a panie w okienku wyraźnie sugerują, że jesteśmy na końcu łańcucha pokarmowego. :/ też kiedyś to przeszłam próbując na swoim. Pomysł i zapał zostały uśmiercone w zarodku. :/ ehhhh... życzę Ci dużo cierpliwości, nie daj się zniechęcić. Pzdr! Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wsparcie! :-) Wiesz, staram się nie zniechęcać, nie oceniać, nie analizować ich postawy, bo to obudziłoby we mnie duże pokłady negatywnych emocji, a tego to ja wcale nie potrzebuję. Tak jest i już. Dobry pomysł to nie tylko wstrzelenie się w niszę, ale i coś, co da się legalnie zrealizować. Jedno bez drugiego nie istnieje i już. Muszę teraz zacząć myśleć tym kluczem :-) Może i Tobie jeszcze się uda, jeśli nadal pragniesz przejść na swoje? Tymczasem idę się porozglądać do Ciebie :-) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  19. Jesteś zdolna, masz głowę na karku, jeśli jest to Wasza/Twoja pasja, to nie poddawaj się. Warto poczytać, może nawet skontaktować się z osobami z podobnej branży, jest zapewne kilka takich babeczek w Polsce, które mają już doświadczenie w tego typu biznesie, wiem że jest jedna blogerka która założyła kawiarenkę dla mam i dzieci, to nie do końca to, ale ona też pewnie stała przed tym ryzykiem, bo jednak wymaga to nie małego kapitału. Może ktoś by Tobie naświetlił w praktyce jak to funkcjonuje, na co zwracać uwagę, itp. Wiem że konkurencja nie zawsze lubi doradzać, ale wierzę że są jeszcze szczerzy otwarci i pomocni ludzie, bo są:) Cóż w Polsce niestety rzuca się kłody pod nogi młodym kreatywnym i utalentowanym, ale gdyby się nie dało tak do końca nic zrobić, to wszyscy by się poddawali...może rzeczywiście coś z dofinansowaniem...Gotuje się we mnie, kiedy widzę że przez formalności/przepisy, talent ma się zmarnować, bo Ty ewidentnie masz do tego wszystkiego rękę. Potrafisz dobrać stylistykę, kolory tak, żeby nie było kiczu ani tandety, mało takich ludzi w Polsce, z resztą sama pewnie też to widzisz. Jeśli mogę podlinkować bloga którym sama się mocno zachwycam od dawna( to chyba nie spam:P) głównie śluby, ale nie tylko, i są niebanalne nakrycia stołów:) być może już znasz http://www.frostedpetticoatblog.com/ A podpowiem że u mnie w mieście od roku otworzyły kobietki budkę z lizakami, taka w retro/pin-up klimacie. Dają radę i to na starówce gdzie czynsze są kolosalne!~Trzymam kciuki...Ps. a jak już kupisz ten wóz cygański, to pochwal się, ja nawet bym była skora zapłacić za posiedzenie w taki 15 min chociażby hehe :D

    OdpowiedzUsuń
  20. A mnie dziwiło, że w Trójmieście nie ma fajnych wypożyczalni mebli, zastawy itd. na przyjęcia ;) Swoją drogą fascynujące są te wymogi, kiedy patrzy się np. na poziom naszych "restauracyjek" w dajmy na to "Kuchennych Rewolucjach" - w niektórych kuchniach (a raczej w większości) panuje taki syf, że szkoda gadać. Do tego stare mrożone jedzenie itd. I gdzie wtedy jest ten cały Sanpid? ;)

    OdpowiedzUsuń