4.01.2015

Podróż za jeden uśmiech



Do tej pory niespecjalnie było widać na blogu, że podróże są jedną z moich największych pasji. A uwielbiam! I to chyba one najmocniej trzymały mnie w korpo..  wiadomo, podróże kosztują, a stabilne zatrudnienie i godziwe wynagrodzenie idealnie wpisują się w planowane i realizowane rok po roku podróże marzeń. Gdy wiosną dwa lata temu wylądowaliśmy we troje na Hawajach, poczułam, że spełnia się mój sen, znalazłam się w miejscu, które do tej pory było dla mnie ucieleśnieniem najbardziej nieosiągalnego luksusu na świecie. Ja, szczerbaty dzieciak z PGRów i drewniana chatka na hawajskiej wsi?! Mogłabym godzinami opisywać swoje emocje i wrażenia, ale nie w tym rzecz. Po powrocie z tamtych wakacji naszła mnie refleksja, że mimo wszystko nie warto cały rok żyć nie swoim życiem, by cieszyć się trzema tygodniami wolności nawet w najbardziej malowniczej scenerii. I wtedy zaczęłam dojrzewać do decyzji, o której mogliście poczytać w poprzednim poście. 

O czym będzie tym razem? O tym, jak taniej podróżować. Niestety nie mam pomysłu na to, jak za bezcen dostać się za ocean, ale jest kilka sposobów na obniżenie kosztów. Po pierwsze, gorąco polecam Wam sewis fly4free.pl. Nie jestem specem od wyszukiwania tanich wakacji, ale jak dla mnie, laika i zwykłego użytkownika, ta strona świetnie się sprawdza. Autorzy na bieżąco dostarczają informacji na temat korzystnych połączeń lotniczych, czasami można trafić na prawdziwą okazję, trzeba tylko być elastycznym - jeśli wiążą Cię terminy, bierzesz taką ofertę, która akurat jest atrakcyjna cenowo, równie dobrze może to być Londyn, Maroko, jak i Tajlandia. Jeśli polujesz na konkretny kierunek, nastawiasz się na to, że przelot będzie za tydzień albo za 8 miesięcy. My w ten sposób jeszcze jesienią kupiliśmy bilety do Finlandii - w czerwcu lecimy całą trójką do Doliny Muminków, a całkowity koszt biletów dla naszej rodziny (w obie strony) wynosi mniej niż 400 PLN. Natomiast za dwa tygodnie czeka nas romantyczny wypad do Paryża, gdybyśmy trochę poczekali, byłoby taniej, ale i tak 500 PLN za dwie osoby to dla mnie cena bardzo w porządku, tym bardziej, że lecimy na lotnisko de Gaulle'a i odpada nam transport busem i związane z tym kolejne wydatki.
Bilety biletami, ale to, co naprawdę mnie urzekło, to Couchsurfing. Znacie? Lubicie? Korzystacie? Surfowanie po obcych kanapach to na pierwszy rzut oka nic innego jak darmowy nocleg u lokalsów. Ale tak naprawdę to dużo, dużo więcej. To możliwość zwiedzania świata z prywatnym przewodnikiem, poznawanie nowych miejsc od podszewki, wzbogaconych o wartość sentymentalną, którą nadają opowieści gospodarzy. To dołączenie do grona ich znajomych, to wspólne śniadania, kolacje i biesiady, to długie rozmowy, wspólne gotowanie, to podpatrywanie autentycznych wnętrz (jupi!). Co więcej, zalogowanie do serwisu nie oznacza automatycznie, że musisz odwdzięczyć się tym samym i przyjmować pod swój dach swoich byłych gospodarzy lub innych podróżników. Oferujesz to, co masz do zaoferowania (swój czas np. na wspólne kino, miejsce na śpiwór lub osobną sypialnię) i temu, komu chcesz. Każdy ma swój profil, sieć kontaktów i przede wszystkim komentarze od gości i gospodarzy. My korzystaliśmy z Couchsurfingu kilkanaście razy i do tej pory mieliśmy tylko jedno doświadczenie, które odbiegało od ideału, a dotyczyło syfu (inaczej nie da się tego określić), jaki panował w mieszkaniu bardzo sympatycznego mimo wszystko gospodarza. Skróciliśmy nasz pobyt u niego i już.
Co nam dał Couchsurfing? Na przykład to, że gościliśmy kilka osób u siebie w Gliwicach (tak, nam też się wydawało, że nikt do nas nie będzie chciał przyjechać, zwłaszcza, że przez pewien czas mieliśmy w domu małe dziecko) - z Polski, Belgii, Szwajcarii, a nawet z Kanady. Ale przede wszystkim to, że mieliśmy najcudowniejsze noclegi pod słońcem w Stanach, bardzo miłe doświadczenia w naszym kraju oraz ekstremalne (ale wciąż pozytywne) doznania w Kijowie. Nasz absolutnie pierwszy couchsurfingowy nocleg miał miejsce w Arizonie. Gospodarze czekali na nas z polską flagą na maszcie, z gorącą kolacją i osobną sypialnią z łazienką udekorowaną kwiatami i czekoladkami. Ale najlepsze spotkało nas w ogrodzie - jaccuzzi pod gwiazdami Arizony. Wow! Był też apartament z basenem w sercu Hollywood, zrywanie pomarańczy na śniadanie gdzieś w Kalifornii, kilka dni u strażaka w San Francisco, gdzie klucze czekały na nas pod wycieraczką, bo nasz gospodarz miał akurat dyżur. To były długie rozmowy z emerytowanymi hipisami na Florydzie, przedłużona wizyta u dawnego poszukiwacza skarbów, odwiedziny u byłego wojskowego w Teksasie, który grał nam wieczorem Chopina. I w wielu tych przygodach towarzyszyła nam Anka.
I jak? Rozbudziłam Wasz apetyt? Moim zdaniem to fantastyczny sposób podróżowania. W naszym przypadku najlepiej się sprawdza, gdy łączymy go mniej więcej pół na pół z noclegami w motelach. Potrzebujemy czasem odrobiny prywatności, czasem chcemy się po prostu wyspać, a zależy nam na tym, by domów naszych gospodarzy nie traktować w charakterze tylko i wyłącznie hotelu. Jeśli jedziemy gdzieś na romantyczny weekend, też stawiamy na tradycyjny nocleg - powody jak wyżej. Ale długa podróż bez Couchsurfingu już nie smakuje tak samo. Liczę na to, że wszystko przed nami :-) I obiecuję jeszcze jeden wpis z kategorii podróże, tym razem o zwiedzaniu świata z dzieckiem. Bo to spokojnie da się zrobić :-) I korzystając z tego, że nadal mamy początek nowego roku, życzę Wam wielu wspaniałych wypraw, podróży małych i dużych, dokładnie takich, o jakich w głębi serca marzycie! :-) 

13 komentarzy:

  1. Uwielbiam Twoje posty o podróżowaniu! Jak trafiłam pierwszy raz na Twojego bloga i zaczęłam go przeglądać, trafiłam właśnie na posty podróżnicze i to one mnie najbardziej zachęciły do zostania u Ciebie na dłużej. Każdy taki post "połykam w całości". Oprócz tego macie piękne zdjęcia...
    Jeśli chodzi o couchsurfing, to słyszałam o nim już wcześniej, ale dopiero po Twoim pisaniu na ten temat obiecałam sobie, że jak tylko będę miała swoje mieszkanie, to będę chciała przyjmować do siebie gości i podróżować w ten sposób (póki co mieszkam z rodzicami, a oni nie są do tego przekonani).
    Gdybyśmy miały okazję kiedyś się spotkać, to podejrzewam, że mogłabym słuchać godzinami Twoich opowieści. Póki co muszę się zadowolić postami na blogu ;)
    A tak na marginesie - moja specjalizacja na studiach ściśle wiąże się z turystyką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co takiego studiujesz? Pochwal się :-) Mnie turystyka zawsze ciągnęła, ale nie wiedziałam nigdy, jak ją przekuć w zawód. Czuję, że w takim razie musisz spróbować couchsurfingu. I naprawdę nie musisz nikogo zapraszać do domu, wystarczy, że oprowadzisz go po mieście lub zaprosisz na imprezę.
      Miło mi słyszeć, że ktoś lubi czytać podróżnicze wpisy. Muszę odkopać linki do blogów, które pisałam podczas naszych wypraw do Stanów - byłoby co czytać :-)
      Pozdrawiam serdecznie! :-)

      Usuń
    2. Kierunek towaroznawstwo, specjalizacja organizacja usług turystyczno-hotelarskich :) (ciekawe połączenie, bo jedno z drugim nie ma nic wspólnego :P) i mówiąc szczerze... bardzo wątpię, że znajdę po tym pracę w zawodzie. Lada chwila będę musiała sobie załatwiać praktyki, jak dobrze pójdzie to za rok zdobędę tytuł inżyniera :)

      Co do odszukania linków do blogów- koniecznie! Bardzo chętnie poczytam. Jak znajdziesz, daj znać :)

      Usuń
  2. Piękne są te Twoje podróże i wciągające opowieści. Kiedy się to wszystko czyta ma się ochotę wsiąść w samolot i lecieć w siną dal... Niestety nie znam angielskiego, więc ciężko byłoby mi podróżować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie taki angielski straszny :-) Jestem pewna, że przy odrobinie wysiłku i planowania byłabyś w stanie go opanować.. otworzą się przed Tobą takie możliwości! :-) Podróże są fantastyczne, a najpiękniejsze w nich jest to, że zostają zdjęcia i wspomnienia, i naprawdę niewiele trzeba, by w wyobraźni znów przenieść się do tych cudownych miejsc. Pozdrawiam Cię serdecznie! :-)

      Usuń
  3. wspaniała sprawa, zwłaszcza wtedy, gdy tak pięknie to wszystko opisujesz. ja raczej pewnie nie odważyłabym się nocować w świecie w ten sposób (choć pomysł naprawdę świetny), mimo tego, że kocham podróżować, ale zdecydowanie wybieram na razie Polskę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce couchsurfing też bardzo dobrze działa! :-) I wierz mi, można w ten sposób poznać fantastycznych ludzi.. dla mnie to świetne doświadczenie dla całej rodziny. Podróże po Polsce też uwielbiam, i gdyby tylko klimat był ciut inny, zdecydowanie częściej spędzałabym tu wakacje :-)

      Usuń
  4. Aż się chce gdzieś wyskoczyć:)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny post, pouczający bardzo. ja jestem słaba w podróżowaniu, może gdybym miała przy sobie mężczyznę, byłoby mi łatwiej... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Na pewno jest łatwiej podróżować we dwoje, zwłaszcza, jeśli są dzieciaki pod opieką. Ale mam koleżankę, która surfuje samodzielnie, lubi to i do tej pory ma same pozytywne doświadczenia :-) Pozdrawiam ciepło !

      Usuń
  6. Niesamowity post o niesamowitym sposobie podróżowania! Przeżyliście wspaniałe przygody!
    Zrobiłaś mi nim ochotkę na odważniejsze wojażowanie ;) Jest tyle cudownych miejsc wartych zobaczenia...
    Ale nie sądziłam, że couchsurfing można uprawiać z dzieckiem!
    Zawsze uważałam, że to przywilej studentów...
    Dzięki za garść dobrych porad - czekam na następne (te o dzieciach :) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogę inspirować! :-) Świat jest tak piękny, wspaniałe przygody czekają za rogiem - nic tylko się pakować! :-) Postaram się w najbliższych dniach wrzucić post o podróżach z dzieciakami (a właściwie jednym, bo tylko taki scenariusz testowałam). Pozdrawiam ciepło i gorąco zachęcam do couchsurfingu :-)

      Usuń