9.02.2014

Gotowa beza i twarde lądowanie

Znacie to: "Już był w ogródku, już witał się z gąską.."? Ja też, jak ten rudzielec, wybiegłam myślami za daleko. Zaprzątałam sobie głowę wyimaginowanymi problemami, a prawdziwe niebezpieczeństwo czaiło się tuż za rogiem. Chcecie wiedzieć jakie? Ano takie, że Anka ma bezę i moje godziny nad nią spędzone w głębokim poważaniu. Sukni nie ubierze i już. Nawet nie zrobiła z tego afery, w jej mniemaniu moja kreacja nie jest warta sceny i walenia pięściami w podłogę. Po prostu się skrzywiła, odmówiła i poszła spać. Zostawiła mnie wbitą w fotel. Mnie i milion moich myśli. 
Sądzicie, że się wkurzyłam? A jakże! Ale nie na Ankę, lecz na siebie. Bo co ja sobie myślałam? Że mogę wmówić trzylatce, co jest ładne, a co nie? Na co dzień nie brakuje mi rozsądku, a tu jakoś głowę straciłam i oczyma wyobraźni widziałam scenę jak z reklamy - Ankę biegnącą do mnie w białej haleczce, włos rozwiany, twarz uśmiechnięta, i te iskry w oczach na widok bajkowej kreacji. Nie ma co, twarde lądowanie. 
Zaraz potem przyszła głęboka refleksja. Nie chciałam i nie mogłam być zła na Anię, zawsze szanowaliśmy jej zdanie i dajemy jej do niego prawo. Kiedy tylko się da, dajemy jej możliwość wyboru. I nie da się ukryć, że tutaj wybór jest, Anka albo będzie żółtą księżniczką-królewną, albo nie (o nie, o kolejnym kostiumie nie ma mowy, ale dla Ani brak kostiumu pewnie też jest jakąś opcją). Konsekwencje wyboru właściwie żadne. Poza jedną, jeśli faktycznie nie będzie księżniczką, mamie będzie przykro. Tylko tyle.
Zadziwiająco wcześnie przyszło mi połknąć tą pierwszą gorzką pigułkę. Ja do niej z sercem na dłoni, a ona w tył zwrot. I pewnie nawet nie rozumie, o co mi chodzi. Takie jej prawo i ja nawet nie mogę jej truć. Pora przywyknąć do myśli, że Młoda jeszcze nie raz odrzuci moje pomysły i dobre rady. Ba! Pewnie kiedyś podważy mój styl życia i system wartości. Na rajskich wakacjach powie, że wolałaby być pod namiotem na Mazurach. Na Mazurach powie, że inny latają na Kanary. Zarzuci nam, że żyjemy jak amisze bez telewizora. Że chce mieć markowe ciuchy i zabawki, a nie jakiś tam hendmejd. Itp., itd. A któregoś dnia pewnie wyciągnie największe działo i powie, że Zuzia czy Julka mają fajniejszą mamę. 

Wracając jednak do meritum - beza po królewsku prezentuje się tak:





 A co do samej estetyki..
Wczoraj Ania poszła na zakupy z tatą. Jedyne, co mieli przynieść, to koronę na bal. Jedyna moja prośba było o to, by korona nie była różowa. I nie jest. Ma za to diodę i i futerko. Więc o czym my tu rozmawiamy? :-)



Dla chętnych będzie przepis.
Zainspirowało mnie to zdjęcie, wykorzystałam ten kurs. Moje wskazówki: najlepiej kupić tiulową taśmę, ok 10 cm szerokości - oszczędzi to Wam sporo pracy przy cięciu materiału. Mój tiul był szeroki na 50cm, więc wiem, co mówię. Do wykończenia kreacji nie potrzeba ani żywego dziecka, ani manekina. Może się za to przydać słusznej postury mąż, taki, którego obwód uda odpowiada obwodowi dziewczęcej talii. Mój ostatnio schudł, więc gdy zobaczyłam, że niemal w środku nocy stoi z tiulową spódnicą w kolanach (a właściwie w jednym), dałam mu spokój i szybko zrobiłam sobie manekina z taboretu i kilku butelek wody mineralnej.



Gorset zrobiłam na szydełku, zarówno przód jak i plecy są wydziergane na bazie kwadratu (dobrze Wam znany granny square).  Kwiatki to nic innego jak niedokończony african flower.

P.S. Jeśli Anka nie zmieni zdania, będzie albo giveaway, albo topienie Marzanny :-)

6 komentarzy:

  1. Bardzo ciepły a przy tym wzruszający tekst i myślę, że bez względu na to czy sukienka się podoba, czy nie, Ania ma bardzo fajną mamę Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę się napracowałaś przy tej kreacji. Swoją drogą ciekawie wyszła--podoba mi się. Nie przejmuj się zbytnio jeżeli nie będzie chciała z twojej oferty karnawałowej skorzystać. Ania na pewno jak będzie dużo starsza doceni te wszystkie wysiłki mamy i będzie bardzo dobrze dzieciństwo wspominać.
    Wiem co mówię mam dwoje dorosłych dzieci (Marysia 23 lata, Paweł 21 lat). Co do najmłodszej latorośli czyli mojej Ani to od września właśnie wchodzi chyba w najgorszy okres szkolny, czyli gimnazjalny. (mam niezbyt dobre doświadczenia ze starszymi dziećmi z czasów gimnazjalnych).
    A co do tego telewizora, to wychodzi, że ja i moja rodzina to też amisze....hahaha..
    Gorąco pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
  3. ech...właśnie próbowałam postawić się na Twoim miejscu i chyba mi się udało. byłabym chyba wielce zawiedziona, że to, w co włożyłam tyle pracy miałoby nie być użyte (w końcu tworzone po "coś", specjalnie dla Kogoś). próbowałabym jednak przekonać córkę do stroju, bo jest taki piękny i naprawdę wielki żal by był, gdyby jednak go nie włożyła. a co do upodobań dzieci, to w końcu mają część naszych genów, więc może nie ma się co obawiać, że będą mieli zupełnie inne zdanie.

    ps. chciałabym widzieć Twoją minę, kiedy ujrzałaś koronę :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Z czwarty raz tu chyba wracam, trochę nie miałam czasu, trochę mnie rozproszyłaś tymi linkami (co za skarby tam są, o ja Cię, dzięki!)
    Beza ciekawa, mnie zaskoczyła, ale i zainteresowała, jakby się w niej mały człowiek prezentował. Przymuś :D

    No i co Ty masz zrobić ? Niby kazać to fatalnie, ale jakby się uparła wychodzić z domu przez okno, to też byś jej zdanie szanowała ? (czy jakiś inny durny zagrażający zdrowiu/życiu/estetyce :D przykład). Szacunek jedno, ale trzylatki chyba trochę bardziej powinny słuchać rodziców. Zgodzisz się, albo nie, nie używaj jednego "mamie będzie przykro". Bo to dopiero miesza w głowie. Nie ma powodu chyba, żebym rozwijała ? Czy chcesz sobie tu podyskutować ? :))))

    PS. Giveaway, kiecki szkoda !

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyny, wielkie dzięki za wasze fantastyczne i wspierające komentarze :-) Lubię Wasze miłe słowa oraz kij wsadzany w mrowisko :P Zdecydowanie chcę dyskutować! :-) Początkowo chciałam na każdy komentarz odpowiedzieć, ale czuję, że wyjdzie mi z tego osobny post. Zaglądajcie, będzie wkrótce! :-)

    OdpowiedzUsuń