4.02.2014

Masz babo placek

Tęskno mi do lata. Ostatnimi czasy nawet udawało nam się oszukiwać system - już w listopadzie planowaliśmy wakacje, w marcu dawaliśmy dyla w ciepłe miejsce, wracaliśmy na końcówkę zimy i zaraz potem witaliśmy wiosnę. Z różnych względów w tym roku będzie inaczej. Jakby to było niewystarczającą męką, nieświadomie skazałam się na bardziej wyrafinowane tortury. W sobotę wybraliśmy się do znajomych na kolację ze śniadaniem. Zazwyczaj są to spotkania składkowe, gdzie każdy robi to, co mu najlepiej wychodzi, zwieńczone tradycyjnie brytyjską wyżerką o poranku. Pycha! :-) Jako że ja lepiej czuję się w deserach, postanowiłam zrobić coś na słodko, ale zupełnie nie jesienno-zimowego. Dość już tych korzennych przypraw, potrzeba mi było lekkości. Przygotowałam zatem ulubiony deser Hemingwaya. Znacie? To tarta z nadzieniem z limonek. Napiszę Wam, gdzie spotkałam się z nią po raz pierwszy, choć zdaję sobie sprawę z tego, że o tej porze roku może to być pewien nietakt. Fakty są takie, że słynną Key Lime Pie pierwszy raz w życiu zjedliśmy dwa lata temu w Key West. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Kruchy spód, cytrusowe nadzienie i słodka śmietankowa chmurka na wierzchu. Niebo w gębie. Potem jeszcze raz dorwaliśmy to cudo w Miami, ale to już nie było to samo. 
Po powrocie z wakacji starałam się odtworzyć ten smak w domu, ale z kilku względów nie było to łatwe. Przede wszystkim dlatego, że do oryginalnej tarty powinno się użyć lokalnych limonek, których nawet najlepsze Tesco w Gliwicach na oczy nie widziało. Pozostałe powody są mi nieznane - doprawdy nie wiem, dlaczego wychodziła mi ciasteczkowa breja polana żółtym kisielem. 
Aż tu nagle, w miniony piątek, postanowiłam niby od niechcenia machnąć taką tartę. Czasu miałam tyle, ile Ance zajmuje jedna bajka i kąpiel. Inspirowałam się tym przepisem, ale serce i rozum kazały go nieco zmodyfikować. I tak herbatniki ze stopionym masłem zastąpiłam najzwyklejszym kruchym ciastem, do nadzienia dodałam całe opakowanie serka mascarpone, a bitą śmietanę zrobiłam bez cukru (to już w sobotę, bezpośrednio przed podaniem). I wiecie co? Gdy tylko zanurzyłam paluch w cytrusowym garnku, poczułam, że unoszę się nad ziemią i ląduję na samym krańcu Florydy. To był ten smak! Nie kłamię, Pan Mąż potwierdza! Zatem gorąco polecam. Zdjęć artystycznych nie mam, musi Wam wystarczyć o to:




Gdybym była lepszą wersją siebie, mój produkt i zdjęcia prezentowałyby się pewnie o tak:







Zdjęcia pochodzą z mojej Pinterestowej tablicy

Dla chętnych przepis: 

Kruchy spód:
* 30 dag mąki
* łyżeczka proszku do pieczenia
* 15 dag masła
* 10 dag cukru
* 2 żółtka
* 2 łyżki gęstej śmietany

Nadzienie:
* 5 żółtek
* puszka skondensowanego mleka (moja miała ponad 500g)
* 1 łyżeczka startej skórki z limonek
* ok 1/4 szklanki świeżego soku z limonek
* ok 1/8 szklanki świeżego soku z pomarańczy
* ok 1/8 szklanki świeżego soku z cytryny

Kremowa chmurka:
500 ml śmietany kremówki (nie dodawałam żadnego cukru)

Mieszamy wszystkie składniki na kruchy spód, wyrabiamy ciasto, formujemy kulkę i na pół godziny wkładamy do lodówki.
W tym czasie ubijamy żółtka, dodajemy mleko, soki i skórkę z limonki. Na koniec dodałam mascarpone - pewnie można podać je wcześniej, ale ja długo biłam się z myślami :-)

Następnie wałkujemy ciasto, wykładamy nim formę i wsadzamy na 30 minut do piekarnika o temperaturze 180-190 stopni. Ja moje wsadziłam na 20 minut i było to trochę za krótko.
Gdy ciasto przestygnie, dodajemy limonkowe nadzienie i z powrotem ładujemy do pieca - tym razem na 15 minut. Gdy całość ponownie przestygnie, wkładamy ciasto do lodówki. Ja swoje wyjęłam dopiero następnego dnia po południu. Bezpośrednio przed podaniem ubiłam kremówkę i udekorowałam nią tartę. 





1 komentarz:

  1. Przymierzam się do niego od dawna i jakoś nie umiem zebrać, inne ciasta ciągle wyprzedzają ten nieszczęsny Key Lime. Może teraz, jak ktoś znajomy namawia... :)

    OdpowiedzUsuń