Jestem kinowym ignorantem. Nie kojarzę tytułów, umykają mi nazwiska aktorów, nie wiem, kto i za co dostał Oscara, szybko zapominam, na czym byłam w kinie. Jeśli zapytacie mnie, czy widziałam film XY, na 99% powiem, że nie. A mimo to uwielbiam chodzić do kina. Nie pogardzę multipleksem, czasem lubię wziąć pod pachę kubeł popcornu, ale środy z Orange czy seanse w piątkowe wieczory to nie dla mnie. Gdy tylko jest okazja, wybieram jednak kino studyjne. W tym obszarze rozpieszcza mnie Kraków, ale i Gliwice doczekały się swojej "Bajki". "Bajka" ma najprawdziwszy w świecie neon. W "Bajce" nie śmierdzi popcornem. W "Bajce" nikt nie odbiera telefonu w trakcie seansu. W"Bajce" puszczą dla ciebie film, nawet jeśli na seans przyszłaś tylko ty i on. "Bajka" to także niedzielne poranki dla dzieci.
Lubię kino za emocje. Za to, że mogę podglądać czyjeś życie, a potem przyjrzeć się własnemu. Lubię chodzić do kina i wychodzić z niego, jeśli film mi się nie podoba. Lubię chodzić na dwa filmy pod rząd, choć to zdarza się niezmiernie rzadko. Nie mam nic przeciwko osobnym randkom, czyli on na jednym seansie, ja w tym czasie na drugim. Kino lubię też za to, że spośród zwiastunów mogę wyłowić kolejny ciekawy film. Za to, że zazwyczaj do kina zakładam spódnicę i maluję usta na czerwono. I za to, że chodzi ze mną do niego mój mąż..
A gdy nie możemy iść do kina, organizujemy je sobie w domu. Kilka lat temu zamieniliśmy telewizor na ekran i rzutnik. Zamontowane w sypialni tworzą najwygodniejsze kino na świecie. Rzutnik jest mobilny, to nasz wierny towarzysz podróży, który razem ze starym prześcieradłem i kawałkiem sznurka w sekund pięć organizuje dla nas seanse pod chmurką.
Moje kinowe marzenia? Najprawdziwsze w świecie kino samochodowe. Takie w amerykańskim stylu, w rozkloszowanej spódnicy i z całowaniem. Oraz letni maraton filmowy w ogrodzie. Ktoś organizuje? Jeśli tak, podrzucam kilka inspiracji:
źródło: moja tablica na Pinterest
Pieknie napisalas o swoich przygodach kinowych. Jesli tylko jestem w Polsce nadrabiam zaleglosci w polskim kinie.
OdpowiedzUsuńA takie pod chmurka musi byc niezwykle intrygujace, chcialabym tego kiedys sprobowac. Cudne zdjecia!
usciski
Gorąco polecam! Do kina pod chmurką warto też zabrać odstraszacz komarów, ciepły koc i chrupiącą kolację. Więcej do szczęścia nie trzeba :-)
UsuńJa też uwielbiam kino, dla mnie to taki inny świat, choć tak jak Ty też mam słabą pamięć do tytułów i aktorów. Kino samochodowe to by było coś, też mi się takie marzy, a na letni seansik w ogrodzie też się chętnie zapisuję:)) Zdjęcia super. Pozdrawiam Kasia:))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie jestem jedyna z taką słabą pamięcią. Zauważyłam, że to zjawisko po ciąży się nasiliło ;-) A kina samochodowe zdarzają się w Polsce! Wiem, że latem od czasu do czasu pojawiają się w moim mieście, ale jeszcze nigdy nie miałam okazji się tam wybrać. Rozglądaj się, a na pewno znajdziesz. Ostatecznie zawsze możesz wylądować w garażu.. :-)
UsuńTo od dzisiaj przestaję się wstydzić, że nigdy nie pamiętam tytułów filmów, aktorów i reżyserów. Znam po jednym, ale za to dobrym;) I filmy w kinie też wybieram bardzo starannie, w myśl zasady "jakość, nie ilość". Projektor? Domowe seanse? Seanse ogrodowe? Pewnie bym na to nie wpadła - cudowna inspiracja - dzięki:)
OdpowiedzUsuńZapewniam Cię, że nie ma co się wstydzić :-) ale jakoś mi tak lżej w szerszym gronie :-)
UsuńA co do projektora, to zdradzę, że młode pokolenie jest wielkim fanem - polecam!
świetnie tutaj u CIebie ! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło :-) Pozdrawiam ciepło!
UsuńKiedyś uwielbiałam chodzić do kina. Ponieważ w moim mieście bardzo te obiekty podupadły, więc kino odwiedzam bardzo rzadko.
OdpowiedzUsuńAby obejrzeć dobry film w dobrej jakości, muszę się pofatygować 50 km do większego miasta.
Pomysł na domowe/ogrodowe seanse jest genialny. I jak widać bardzo realistyczny.
Cieplutko pozdrawiam Dorota
Tak, tak, wcale nie trzeba wozić się do miasta. Najlepsze seanse są na głuchej wsi. Polecam i pozdrawiam ciepło! :-)
UsuńAleż na Twoim blogu cudnie kolorowo :)))
OdpowiedzUsuńZdjęcia fantastyczne :)
Jestem pewna, że potrafiłabyś niejedno kino zaaranżować w malowniczym ogrodzie. Ciekawa byłabym efektu :-) Pozdrawiam ciepło!
UsuńŚwietny pomysl z tym przescieradłem! Musze kiedys wypróbować :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Witaj, pomysł gorąco polecam, to naprawdę banalnie prosty sposób na wyjątkowy wieczór. Pozdrawiam ciepło i udaję się w odwiedziny :-)
UsuńTaki maraton filmowy na świeżym powietrzu to marzenie... Dobre jedzenie, dobry film, dobra rodzina u boku :D
OdpowiedzUsuńCześć, bardzo dobrze tutaj na twoim blogu, świetny wpis, bardzo fajnie się go czyta, zapewne odwiedze twojego bloga jeszcze nie raz bowiem bardzo jest atrakcyjny w przeciwieństwie do wielu różnych blogów - Pozdrawiam Małgosia :)
OdpowiedzUsuń