2.09.2014

Bałkański romans

Mostar. To właśnie tu znajduje się malowniczy most z poprzedniego wpisu. Na chwilę zdradziliśmy Chorwację na rzecz Bośni i Hercegowiny. Był to romans krótki, ale płomienny, wywołujący lawinę skojarzeń, z których baśnie tysiąca i jednej nocy są zdecydowanie najsilniejsze. Magia orientu, bogactwo kolorów, kompozycja dźwięków i zapachów. Ogrom straganów uginających się pod ciężarem ręcznie malowanej ceramiki, miedzianych naczyń, brzęczącej biżuterii i wielobarwnych lampionów. Wypchane po brzegi kramy, przypominające skarbce z baśni czytanych w dzieciństwie. Gęsta, aromatyczna herbata, połyskująca w maleńkich naczyniach. Strzeliste minarety meczetów przecinające horyzont. Niezrozumiałe pieśni rozbrzmiewające w mieście o różnych porach dnia i nocy, wywołujące u mnie ciarki na plecach. Walące się budynki, podziurawione kulami jak sito, chylący się ku upadkowi świadkowie niedawnej wojny. Gwarne kawiarenki i gospody ulokowane na tarasach opadających w dół rzeki. I wreszcie zrekonstruowany most, przepiękna klamra spinająca nie tylko dwa brzegi rzeki, ale też dwa światy, chrześcijański i muzułmański oraz przeszłość z teraźniejszością. Mostar zdecydowanie skradł moje serce, zbudował w nim mały domek niczym z krainy liliputów i dostał do niego klucz na zawsze.

Bośnia i Hercegowina to jednak nie tylko Stary Most z magicznymi kramami dokoła. To także urkoliwy Blagaj z dawną siedzibą derwiszów przyklejoną do stóp gigantycznej skarpy i towarzysząca mu smolista kawa w mig stawiająca na nogi, życzliwi i uśmiechnięci ludzie, słodkie winogrona, które tak samo smakowały jeszcze tylko na Krymie, to chłód rzeki wypływającej z jaskini, setki sadów, winorośli i zielonych wzgórz. Przydrożne stragany oferujące bogactwo tej ziemi, apetyczne arbuzy, złociste miody, paprykę. To wąska wstążka drogi oplatającej wielkie góry, pozwalająca uniknąć korków na granicy. Kilometry przejechane po bezludziu i pustkowiach, to niestety też kilometry zrujnowanych domów, gruz i śmieci. Taka nieco niepokojąca ta Bośnia, ślady wojny nie pozwalają się całkiem zrelaksować, niezwykły potencjał jeszcze nie w pełni wykorzystany. Nieliczne zadbane rezydencje sąsiadują z walącymi się budynkami, okna pozbawione szyb straszą pustymi oczodołami, wszędzie widać porzucone place budowy, niedokończone domy, w których jednak ktoś mieszka. W moim odczuciu Bośnia to cały czas Kopciuszek, do którego co wieczór przychodzi dobra wróżka i dla którego zegar co wieczór  wybija 12:00. 

11 komentarzy:

  1. Widoki jak z bajki :) Wspaniale!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bajeczne widoki rozposcieraja sie na zdjeciach. Samochodzik przeslodki zawsze o takim marzylam, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Z ogromną przyjemnością czyta się i ogląda tego typu posty. Można nacieszyć oko pięknymi widoczkami, których Ci zazdroszczę. Cudnie tam!! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Te ujęcia, kolory...aż się rozmarzyłam:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. piękne zdjęcia po raz n'ty :) widoki zachwycające i z magią wielką (dodatkowo okraszone Twoimi opisami). ale rzeczywiście te dziury od kul - brzmią złowrogo - ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością jest tam magia. Uroczy kawałek świata, zdecydowanie wart zwiedzenia (mimo tych dziur po kulach!). Ściskam mocno i dziękuję za miłe słowa :-)

      Usuń
  6. Jak ja lubie cie czytac, przyjemnie i bardzo lekko piszesz :)
    Opowiscia, zdjeciami poczulam sie tak jakbym tam byla. Fantastyczna fotorelacja.
    usciski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, cieszę się i dziękuję za miłe słowa :-) Pozdrawiam ciepło! :-)

      Usuń
  7. Hi !I love you blog and you house , you are a new follower from Chile
    Angelica

    OdpowiedzUsuń
  8. My tak daleko nie dotarliśmy i chodzi mi ponowny wyjazd wciąż po głowie ;).
    Przepiękne zdjęcia łyżeczek i lamp! Ja z Mostaru dostałam biżuterię i każdy jest nią zachwycony

    OdpowiedzUsuń