19.05.2015

O matce i córce


Ten rok jest dla mnie wyjątkowy. Dzięki rzeczywistości pozbawionej etatu mam zdecydowanie więcej czasu na życie, doświadczanie i przeżywanie. Czwarte urodziny Ani były dla mnie niezwykłym wydarzeniem, i coś czuję, że tak samo mocno będę przeżywać zbliżający się Dzień Matki. Ostatnimi czasy czuję niezwykłą więź wiążącą mnie nie tylko z Anką, ale i z moją Mamą. I nie mówię tu o więzi emocjonalnej, która jest przecież naturalna i oczywista, ale o takiej biologicznej, wręcz organicznej, kiedy niemal na każdym kroku czuję, że w naszych żyłach płynie ta sama krew. Że Ania, to kawałek dawnej mnie, a dzisiejsza ja, to ułamek mojej Mamy sprzed lat. 
Wszystko zaczęło się w momencie, gdy zwolniłam obroty, a Anka weszła w okres, w którym ja zaczęłam zbierać swoje pierwsze wspomnienia. Znacie to? Patrzę na moją córkę, która tak samo jak ja w jej wieku próbuje zapuścić włosy, a ich długość mierzy poprzez sprawdzanie, czy sięgnie kosmykiem do ust. I doprawdy nie wiem, czy to jeszcze ja, czy już ona. Pamiętam, jak wczoraj, że robiłam dokładnie to samo. Patrzę na nią, jak zakłada moje buty, przebiera się w moje sukienki i chusty, delikatnie pudruje nosek. Krząta się po domu w moim stylu, nakrywa do stołu, upewnia się, że w wazonie są świeże kwiaty. Nie wiedzieć, jakim cudem, odróżnia kolor pistacjowy od miętowego i zaskakuje mnie rano stwierdzeniem, że ta różowa poduszka pasuje do koloru rabarbarowego. A na pytanie, jakie kwiaty mają stanąć na jej parapecie, mówi, że różowe pelargonie i fioletowe petunie. No i może jeszcze jakaś mała begonia.
Jakby tego było mało, pojechała mi niedawno na zielone przedszkole. Tak, Moje Drogie, przedszkolaki podbijają świat. Anka spędziła beze mnie 3 dni i 2 noce na wycieczce w Poroninie. Był basen, teatr, sala zabaw, wycieczka w dolinę i po zakup pamiątek, a nawet dyskoteka! Wszystko na koniec okraszone frytkami z McDonald'sa. Wróciła dumna i blada, sama ciągnęła walizkę, z której wyciągnęła oscypek dla rodziców i magnes na lodówkę. A w domu czekała na nią góra naleśników, którą smażyłam, gdy dłużyły mi się godziny do jej powrotu. I gdy tak stałam przy tej kuchence i przewracałam te naleśniki, czułam, że powoli scalam się z moją Mamą, która przez całe moje studia dzielnie lepiła dla mnie pierogi... niemal za każdym razem, gdy na weekend wracałam do domu. Tak to już jest, nasze role i marzenia przeplatają się przez wszystkie pokolenia. Każda z nas jest inna, mamy inny temperament, inne talenty, każda z nas jest na innym etapie życia. Ale łączą nas uśmiechy i ta magiczna więź, która może zaistnieć tylko na linii matki z córką. I ta wiedza, której Anka jeszcze nie posiadła, że lepiej zrozumiesz swoją mamę, gdy sama urodzisz dziecko :-)



Skoro zbliżam się tematycznie do Dnia Matki, pozwalam sobie wrzucić kilka kwiecistych kadrów. Tyska giełda zaliczona, petunie i pelargonie dla Anki dostarczone, sadzonki do ogrodu zakupione. Tym razem bez szału, pogodziłam się z tym, że polna łączka u nas nie wyrośnie, a dalie i tak zeżrą ślimaki. Postawiłam więc na klasyczne goździki, pelargonie i begonie. Nowością są w tym roku kolory doniczek. Poszły pod pędzel, dzięki czemu od razu wyglądają lepiej, a ja przy tej okazji pozbyłam się zalegających resztek farb. Pozdrawiam Was ciepło i życzę pogodnego majowego popołudnia! :-)






26 komentarzy:

  1. bardzo wzruszające... a ze zdaniem że swoją matkę bardziej rozumie się kiedy samej urodzi się dziecko - to czysta prawda!
    jak ja lubię ten kolorowy styl Twojego mieszkania. i to łączenie stylistyczne odmiennych przedmiotów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, często po latach się okazuje, że mama jednak miała rację.. ;-) Dzięki za miłe słowa! Uściski :-)

      Usuń
  2. Smakowanie takich przeżyć jest bezcenne. Sama mam dwóch wydoroślałych synów, przechodzę kolejny etap pożegnania syńcia- rodzyńcia i powitania młodzieńca. Patrzę na nich i tęsknię, "wczoraj" nosiłam ich na barana, a dziś faceci......

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie dlatego marzę o córce:) Choć imponuje mi, że mój mały panicz podziela moje zainteresowania - trąca kielichy tulipanów, goni koteczki, wącha kwiatki z własnej małoletniej inicjatywy, to jednak już teraz widać, że to tata jest jego guru. Tata obsługuje przecież wszystkie głośne sprzęty i narzędzia, dużo ciekawsze od blendera i odkurzacza;)
    P.S. Świetny pomysł na pomalowanie donic! Pozdrawiam Cię serdecznie, niech się pomysły mnożą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, jaki uroczy młodzieniec.. Trąca kielichy tulipanów - ładnie napisane :-) No tak, tata jest najprawdziwszym guru. U nas też powoli zaczyna się etap, gdy tata jest najważniejszy. Nawet mają z Anką w planie męski wypad, czyli biwak we dwoje. A mi nie wolno jechać..
      Pomysły się mnożą, pracuję nad nimi intensywnie, dlatego trochę mało mnie tutaj. Uściski! :*

      Usuń
  4. Pięknie napisane... do tego cudne kolorowe zdjęcia i jest idealnie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyjemnie się czytało, aż mi świeczki stanęły w oczach :))

    OdpowiedzUsuń
  6. o tak kiedy sie ma już swoje dziecko to wtedy się wie jaki trud trzeba włożyć w wychowanie dziecka wtedy chyba bardziej sie docenia mamę :-)))

    doniczki super - radosne
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. U Ciebie jak zwykle kwiatowy wręcz bajkowy klimat panuje.
    Pięknie napisane, zwłaszcza o tej bliskości matka-córka. W moich córkach też widzę "kawałeczek" siebie z przed lat.
    Mimo to, że każda z nas jest inna (mam na myśli charakter), to ja i tak zauważam duży "wspólny mianownik", który nas niewątpliwie do siebie zbliża.
    Gorąco pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, "wspólny mianownik", to jest dobre określenie. Mieści się w nim wszystko, co nas łączy, a jednocześnie jest bardzo nieuchwytne. Dziękuję za miłe słowa i za odwiedziny. Pozdrawiam Cię cieplutko :-)

      Usuń
  8. Przyznaję się, że nie raz widzę podobieństwa, zachowania i to jaki wpływ mamy na nasze dziewczynki:) Obserwują nas i próbują za wszelka cenę być jak mamusie:) A ja raz płaczę z radości i wzruszenia a czasami zaciskam zęby jak czuję te trudne charakterki. Śliczne kwiaty, od razu kolorowo, świeżo i tak radośnie. Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciaki są naszym zwierciadłem, czy tego chcemy, czy nie. Pięknie widać, jak powielają nasze szlachetne zachowania, ale jak na dłoni można też zobaczyć, gdzie "niedomagamy" :-) Cenne i wzruszające. Buziaki :* :-)

      Usuń
  9. Pokój Ani nieustannie mnie zachwyca, kolory po prostu powalają!
    A wyprawa przedszkolaków mnie niesamowicie zadziwiła! Sam pomysł, żeby tyle małych dzieciaczków zabrać od rodziców na kilka dni... niektóre przecież mają problem na te kilka godzin dziennie rozstać się z rodzicami, a tu proszę bardzo, taka wyprawa! Macie tam chyba niesamowicie samodzielne i rezolutne dzieci :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty się tak Apaczowa Ankowym pokojem zachwycasz, a u Ciebie też jest taki jeden bajkowy :-))
      No cóż, wyprawa przedszkolaków i mnie zadziwiła, ale nie budziła większych obaw. Anka jest młodsza o rok od koleżanek i kolegów z grupy, więc większość wycieczkowiczów stanowiły jednak pięciolatki. Dzieciaki są dość samodzielne, panie przedszkolanki bardzo zaradne, więc wspólnymi siłami dali radę :-) Uściski!

      Usuń
  10. Śmiałem się tu jak czytam jaka ta Wasza córa fajna;) - "Krząta się po domu w moim stylu, nakrywa do stołu, upewnia się, że w wazonie są świeże kwiaty. Nie wiedzieć, jakim cudem, odróżnia kolor pistacjowy od miętowego i zaskakuje mnie rano stwierdzeniem, że ta różowa poduszka pasuje do koloru rabarbarowego. A na pytanie, jakie kwiaty mają stanąć na jej parapecie, mówi, że różowe pelargonie i fioletowe petunie. No i może jeszcze jakaś mała begonia." Mała jest dobra, a Ty tak pięknie wszystko wychwytujesz, opisujesz, super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieobiektywnie potwierdzam, że nasza córa faktycznie jest fajna :-) Ba! Ona jest świetna :-) Dzięki za miłe słowa, dobrego dnia! :-)

      Usuń
  11. "przedszkolaki podbijają świat" hehe, dobre:P fajną masz córę:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Potrafisz smakować codzienność , pięknie te przeżycia w słowa ubierasz :)
    Pomysł na malowanie doniczek muszę zapamiętać.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo ładnie to napisałaś! Mam nadzieję, że kiedyś doświadczę takich uczuć..
    Bardzo kwieciście i kolorowo u Was!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocno Ci tego życzę. Tego trzeba doświadczyć, bo przecież wszystkich kolorów tęczy opisać się nie da.
      Miłego dnia, pozdrawiam cieplutko! :-)

      Usuń
  14. Masz rację, ta więź matki z córką jest nieziemska, organiczna i wielopłaszczyznowa... ja już prawie 4 lata nadziwić się nie mogę, że tak można i że urodziny Malizny tak bardzo mnie zmieniły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, ten ogrom płaszczyzn i wymiarów, na których rozlewają się te wszystkie emocje.. to niesamowite.
      Pewnie gdybym miała syna, też byłabym bardzo szczęśliwą mamą, ale naprawdę ogromnie się cieszę, że na świat przyszła Anka :-) Ściskam mocno!

      Usuń
  15. Więź między rodzicem a dzieckiem zawsze jest wyjątkowa Ja mam synka i też czuję, że ta łącząca nas nić jest magiczna :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetnie napisane :)
    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń