23.05.2015

Wiejskie zielsko i metamorfoza, której nie było


O tej porze roku nie mam najmniejszych wątpliwości. Moje ukochane kwiaty to piwonie, a najmilszy trunek to kompot z rabarbaru. Nie ma potrzeby kombinować. Piwonie pachną obłędnie, a rabarbar z miodem i miętą smakuje niczym wakacje na wsi. No cóż, o tej porze roku budzi się we mnie Pelagia, znów marzę o drewnianej chacie i malwach pod płotem. I jak co roku wiem, że na razie to marzenie ściętej głowy. I że tak naprawdę wcale nie jestem gotowa na to, by zamieszkać na wsi. Ale pomarzyć wolno. Tym bardziej, że wakacje zbliżają się wielkimi krokami i będzie mi dane na chwilę zmienić się w wieśniaczkę. Hurra! :-)




Skoro na razie nie stawiam chaty z drewna i nie porzucam miasta, muszę jakoś spożytkować nadmiar energii. Przyszło mi do głowy, by pojeździć z gratami w kuchni. Jest ona dość sporych rozmiarów, a przestrzeń na środku właściwie niewykorzystana. Zabudowa i blaty robocze po jednej stronie, kanapa ze stołem po drugiej. Aż się prosiło, by wyjechać ze stołem na środek, kanapę wymienić na gustowną ławkę, a pod wytapetowaną ścianą ustawić retro mebelek. Gdy zmrok zapadł, a Mąż poszedł na wieczorną partyjkę squasha, wzięłam się do roboty. Rach ciach przestawiłam, co trzeba, i uznałam, że zmiana pozytywna. Z rana Anka podzieliła moją opinię, ale więcej zwolenników metamorfozy w naszym domu nie było. Bo kanapa jest fajna (faktycznie jest), bo tak jest więcej miejsca, bo lampę trzeba by było przesuwać.. A że mam jeszcze inne zmiany do wprowadzenia (czyt. przeforsowania ;-), to się nie upieram. Przecież nic na siłę. Zatem stół wrócił na swoje miejsce, kanapa też zostaje. Poniżej zdjęcia ze zmianą, której już nie ma. Ale co tam. Co się najeździłam, to moje ;-)


Kanapa miała wylecieć, a na jej miejscu widziałam już prl-owską witrynkę :-)


Ciekawa jestem, jak wygląda to u Was. Macie wolną rękę, negocjujecie, czy jakimś cudem zawsze prezentujecie wspólny front? :-) Pozdrawiam ciepło! 

18 komentarzy:

  1. Piwonie i ja bardzo lubię i już ciesze się bukietami porozstawianymi w każdym pomieszczeniu :) Szkoda tylko, że tak szybko przekwitają... U Ciebie wyglądają cudnie... i ten kompocik prezentuje się bardzo apetycznie i w takiej pięknej karafce :)
    Mam o tyle dobrze, że mój eM dał mi całkowicie wolną rękę w meblowaniu naszego domku :) Czasami tylko patrzy z przerażeniem na moje pomysły, tak jak np wtedy , gdy wiercił mi otwory na tarasie, na zawieszenie starych ram od okien na ścianie, ale nie protestuje ;)))
    Pozdrawiam cieplutko, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już sobie wyobrażam to przerażenie w oczach Twojego eM :-) W większości przypadków ja też mam wolną rękę, a takie mini protesty mobilizują mnie do szukania innych rozwiązań. Pozdrawiam ciepło! :-)

      Usuń
  2. Matko jak pięknie w tej kuchni!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja niestety nie mam pola do popisu :(
    Fajne miętowe półki .

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie mam kłopotów z urządzaniem mieszkania. Pan Mysz nadzoruje prace remontowe i sam część prac wykonuje, natomiast kwestie urządzania wnętrz zostawia swojej małżonce, czyli mnie :) Jest mu totalnie obojętnie co gdzie i po co zostało ustawione albo jakie kupię meble... Cierpliwie wybierał tylko farby i w tej kwestii ze mną negocjował, żebym nie pomalowała całego domu na różowo albo beżowo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli o mnie chodzi to także mam raczej wolną rękę. Oczywiście staram się konsultować wszelkie zmiany czy wnętrzarskie zakupy z małżonkiem, ale on zazwyczaj mnie nie ogranicza :) Natomiast kiedy już naprawdę przekroczę wszelkie granice ( a zdarza się to nie często ;)) to nie mówi mi tego tylko robi taką skrzywioną minę ( którą oczywiście stara się ukryć) i ja już wiem, że trzeba wyhamować ;)
    Kochana, wypatrzyłam u Ciebie obłędne, kolorowe krzesło :) A zapach piwonii także uwielbiam. Kojarzą mi się z wiejską wiosną, ponieważ w domu rodzinnym zawsze ogródek był ich pełen :)
    Pozdrawiam i życzę realizacji wszelkich wnętrzarskich pomysłów bez większych sprzeciwów ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, wygląda na to, że większość z Was nie musi konsultować zmian.. :-) Ja się boję, że w takim przypadku utonęłabym w kwiatowych patchworkach i pastelowych kropkach. A tak, ten męski pierwiastek prowokuje mnie do a myślenia nieco pod prąd :-) Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam! :-)
      PS. Krzesło przytargałam kiedyś ze strychu i przez X wieczorów cierpliwie oklejałam serwetkami :-)

      Usuń
  6. W urządzaniu przestrzeni, którą teraz mamy do dyspozycji oraz przyszłego domu dostałam całkowicie wolną rękę. A ponieważ wykonanie większości moich pomysłów spada w dużej mierze na męża, czasem niestety muszę pokonać barierę w postaci: "nie da się" ;)) Jakimś cudem zawsze potem okazuje się, że jednak się da :)
    Twoja kuchnia w obu wersjach jest świetna, ale ciekawa jestem co to za witrynka miała tam stanąć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja Twoją kuchnię uwielbiam w każdej wersji:) I pamiętaj Panowie mężowie muszą zawsze się chwilkę oswoić ze zmianami:) Zapraszam do mojego ogrodu na piwonie. Krzaki podrosły mi w tym roku aż po pachy:)

    OdpowiedzUsuń
  8. moje piwonie nie maja jeszcze pąków.Masz piekna dużą kuchnię,
    ja tez raz na jakiś czas "musze pojezdzić z meblami hihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :-) I myślę, że większość z tutaj obecnych pań musi raz na jakiś czas pojeździć z gratami :-)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  9. Ja zmiany negocjuję przed wprowadzeniem, bo jak się mam namęczyć a potem jeszcze "nasłuchać"... to wolę najpierw sprawę przedyskutować. Muszę przyznać, że mój M. jest dość radykalny w poglądach i jak pomysł nie zyska przychylności na początku to potem jest bardzo ciężko go przekonać - muszę raczej wymyślać coś nowego;) Można powiedzieć, że jego malkontenctwo w sprawach przemeblowań zmusza mnie do nieustannego wysiłku dekoratorskiego;) Inna rzecz że mieszkanie mamy dość nietypowe i wiele tam pojeździć z meblami się nie da, więc negocjacje dotyczą raczej kolorów, ewentualnie drobniejszych mebelków. Podobało mi się Twoje ustawienie ze stołem, ale sama pisałaś, że w kuchni spędzacie najwięcej czasu i sofa bardzo się Wam sprawdza więc chyba nie ma sensu zmieniać rodzinnych nawyków i dostosowywać ich do mebli;) Kombinuj dalej, na pewno wpadniesz na jakiś kompromis!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, ja też tak do tego podchodzę. Nieustanny wysiłek dekoratorski - dobrze powiedziane :-) Na razie porzuciłam kuchnię i działam na innym polu. Uściski! :-)

      Usuń
  10. Tak, piwonie są boskie. Moją duszę wieśniaczki, także karmię wspomnieniami i marzeniami. Czekam też na czas wyjazdu na wieś, tym czasem spaceruję z psem, po tzw. terenach zielonych.
    Twoja Kuchnia wygląda pięknie w każdym ustawieniu. Sama mam niewiele możliwości z przestawianiem mebli, ale nie ubolewam, bo nie ma potrzeby zmieniać czegoś, co jest dobre. Pozdrawiam ciepło, zawsze miło jest do Ciebie zajrzeć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ciebie zawsze miło gościć :-) Dusza wieśniaczki - hihi :-) Ładnie napisane. Uściski!

      Usuń
  11. życie na wsi, choć przez chwil kilka - świetna sprawa (przynajmniej w wyobraźni), a co do forsowania swoich pomysłów, to ja na szczęście z moimi pomysłami wtapiam się w oczekiwania męża, choć czasami mam plany odbiegające od jego wizji i wtedy muszę negocjować :) (ale koniec końców cieszę się, że mam w miarę wyrozumiałego męża, dla którego ważne jest to, jak wygląda miejsce, w którym się mieszka)

    OdpowiedzUsuń
  12. ale pięknie... jak zawsze!
    dobra strona bycia samej - robię co chcę i kiedy chcę ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kompot z rabarbaru :))
    Koniecznie muszę wypróbować wersji z miodem i miętą. Ja dodaję szczypty cynamonu ;)
    A piwonie uwielbiam i ogromnie żałuję, że nie ma ich przez cały rok! Choć może wtedy nie cieszyłabym się tak bardzo na ich pojawienie się wiosną....
    Uściski!
    Martyna P.( to P. dla ułatwienia identyfikacji;))) w poprzednim komentarzu zapomniałam dodać ;)))

    OdpowiedzUsuń