A właściwie - tak mi dobrze! Serio, jestem szczęściarą. Choć to stwierdzenie zakłada, że szczęście samo do mnie przyszło.. Nie, żebym umniejszała rolę sprzyjającego losu i dobrych ludzi wokół mnie, ale jednak uważam, że mam w tym szczęściu swój udział. Żeby nie było wątpliwości - w ostatnich latach zasadniczy udział ma Pan Mąż, ale to przecież ja go sobie wybrałam :-)
Właśnie wróciliśmy z kina - pisałam już, że uwielbiam. Udany film nastraja mnie ultra pozytywnie i dodaje skrzydeł. Ten zainspirował mnie wyjątkowo, wszak jestem osobą na potencjalnym zakręcie (pamiętacie Be Free? :-). I jestem pełna wiary w to, że jeszcze znajdzie się na tym świecie wolny kawałek podłogi dla mnie. Marzą mi się kolejne podróże, inspiracje, działania twórcze. Romantyczne spacery we dwoje i fantastyczne rozmowy z córką. Miłe śniadania z rodzicami, pogaduchy i przygody z przyjaciółkami. Mam piękne wspomnienia za sobą, bardzo przyjemne dziś (zwłaszcza weekendową porą) i wiarę w udaną przyszłość. I choć droga nie zawsze usłana różami, to ja jestem szczęśliwa i doceniam to, co mam. Wszak tyle miłych wydarzeń miało miejsce w ostatnich dniach.. przemiły wieczór w babskim gronie, wypad na starocie i udane łowy, powitanie z mężem, którego z przyczyn zawodowych nie było w domu aż jedną noc, rozbawiona Anka w deszczu, błogi uśmiech na twarzach moich gości (to mój słynny sernik - będzie o nim osobny post), zimne wino, ciepłe słońce, zapach kwiatów i pierogowe party. No i niedziela jutro :-)
Może i zadzieram nosa, ale kto inny miałby zawojować świat, kto inny ma spełnić moje marzenia, jeśli nie ja? Każdy szczęśliwiec i człowiek sukcesu to człowiek taki jak ja. Więc mam zamiar cieszyć się życiem, łapać chwile, przeżywać je świadomie (te trudne, i te przyjemne), wyciągać rękę po pragnienia i chować ją, jeśli się okaże, że ona zbyt zuchwała.
Za rok 30-stka, a ja zaczynam czuć, że żyję. I chcę, żeby to życie było przyjemne. Chcę, żeby mój mąż miał szczęśliwą żonę, a Anka szczęśliwą rodzicielkę. Jestem tu tylko na kilka chwil i chcę, żeby te chwile były dobre. Trochę to patetyczne, ale mój blog, moja tandeta ;-) Miłej niedzieli!
Kilka bytomskich staroci (moich i nie moich)
Koktajl jagodowy. I mój kawałek podłogi :-)
dobrze Ci tak!! :))) świetne usposobienie i spory kawałek życiowego optymizmu - pięknie. mnie też takie dobre chwile dobrze nastrajają i pozwalają góry przenosić. tandety nie dostrzegam... piękne łupy
OdpowiedzUsuńdobrze Ci tak!! :))) świetne usposobienie i spory kawałek życiowego optymizmu - pięknie. mnie też takie dobre chwile dobrze nastrajają i pozwalają góry przenosić. tandety nie dostrzegam... piękne łupy
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :-) Dobrze, że są takie chwile - oby ich było jak najwięcej :-) Pozdrawiam ciepło!
UsuńAleż w Tobie dużo radości życia i optymizmu. Kiedyś też taka byłam. Może się od Ciebie na nowo zarażę taką radością.
OdpowiedzUsuńPiękne łupy. Ta filiżanka ze spodkiem i talerzykiem jest śliczna.
Pozdrawiam serdecznie Dorota
Zarażaj się, koniecznie! :-) U mnie ten optymizm wynika z braku innych perspektyw. To taki mechanizm obronny, doszłam do ściany i muszę ją teraz przebić :-) Filiżanka faktycznie cudna, kupiłyśmy dwie takie same i się z koleżanką podzieliłyśmy. Takie zakupy lubię najbardziej :-)
UsuńPozdrawiam ciepło i życzę pogodnego popołudnia. Aga