26.03.2015

Ankowe urodziny


Nie wiem, jak to się stało, że mam czteroletnią córkę. Jeszcze przed chwilą była niebiańsko pachnącym okruszkiem, rozkosznym kurdupelkiem, niezapisaną kartką, na którą przelewałam milion swoich uczuć. Nie wiem, kiedy wyrosła z niej pannica, która umie się podpisać, wyczuwa moje nastroje, raz po raz zerka w lusterko i upewnia się, czy warkocz (wciąż w skali raczej mikro) dobrze się trzyma. Sama przygotowała urodzinowy stół, pytała gości, czy czegoś im nie trzeba, a na dodatek ostatnio rozpowiada, że będzie mnie odwiedzać ze swoimi dziećmi. 
Przyznam Wam, że żadne Ankowe urodziny nie wzruszyły mnie tak mocno, jak te. Zastanawiałam się, skąd to się wzięło, przecież każde były wyjątkowe.. ale teraz pierwszy raz miałam czas się do nich przygotować. I nie mówię tu o dekoracjach i frykasach, tylko o tym, że miałam czas i siły na codzienną refleksję. Każdy dzień z Anką cieszy mnie ogromnie, każda chwila jest cudem, każdy lepki całus smakuje najlepiej. Topię się jak masło pod wpływem jej spojrzenia, zapachu i na dźwięk jej słów. Doprawdy nie wiem, jak to jest możliwe, ale każdego dnia kocham ją coraz bardziej. Paleta uczuć, które Młoda we mnie budzi, jest absolutnie nieskończona. 
Odkąd żyję na zwolnionych obrotach, macierzyństwo cieszy mnie jeszcze bardziej. Pewnie wszystko jest ze sobą powiązane, Anka ma mnie więcej, życie stało się jakby bardziej spokojne, więc i ona się trochę wyciszyła, dała ugłaskać. Poza tym ja, częściej wolna od pośpiechu niż zabiegana, mam w sobie ocean cierpliwości. A gdy go brakuje, myślę sobie takie paskudne myśli, co by było, gdybym Anki nie miała, i po chwili wszystko przechodzi. Sielanka. I z jednej strony jest to cudowne doznanie i odkrycie, cudownie po prostu być jej mamą, iść w żółwim tempie do przedszkola i oglądać po drodze budzące się do życia robaki. A z drugiej strony pamiętam siebie sprzed roku, a raczej pamiętam, że w mojej głowie niewiele zostało z tamtych dni. I nie zgadzam się na to, by życie (moje, nie moje, bez różnicy) tak wyglądało. Wraz z zasobami czasu rośnie jakość życia i złość mnie bierze, gdy pomyślę, że przez pośpiech ktoś może zgubić blask macierzyństwa. I przyznam się Wam jeszcze, że nie lubię popularnego ostatnio trendu, co to niby każe odczarować mit macierzyństwa, że niby Matki Polki łączy zmowa milczenia i nikt o cieniach nie mówi.. Bo mi się zdaje, że właśnie o tych blaskach mówić trzeba, bo gdzieś się zagubiły. Nikt nie mówi, że zawsze jest łatwo, ale przecież te szczerbate uśmiechy są warte wszystkiego, prawda? I sztuką jest pamiętać o tym nie tylko wtedy, gdy kurduple śpią.

Ale! Dość już gadania. Zapraszam Was na przegląd Ankowego party. Był kicz, były retro zwierzaki (w roli głównej sarenka spod pędzla mojego Taty), a Ankowa aranżacja stołu przy kominku wyszła chyba trochę "boho" ;-) Jest i gwóźdź programu. Prezent dla Młodej, spełnienie tak naprawdę mojego marzenia z dzieciństwa, wspólna zrzutka całej rodziny, czyli gigantyczny domek dla lalek (serio, bawię się nim, gdy Anka nie patrzy ;-). 
Miało być ładnie, ale bez napinki. Jak wiecie, kwestia dekorowania przyjęć jest mi bliska (można o tym przeczytać tutaj), ale tym razem nie chciałam kserować Pinterestu. Miało być po naszemu i chyba się udało :-)
Ściskam Was mocno! :-)










32 komentarze:

  1. Masz rację absolutną! Zmowa milczenia??!! Jaka??!! Dla mnie żaden cień nigdy nie zasłoni wspaniałego blasku macierzyństwa...! Są i cienie ale przecież ta miłość jest niepodważalna i bezwarunkowa i cudowna po prostu :))) Każdego dnia uśmiecham sie na myśl o moich urwisach i kocham ich bezgranicznie :))) Rozumiem Cię i życzę wspaniałego czasu razem :)))
    No i oczywiście wszystkiego NAJ dla córci! Moj starszy synek też skończy cztery latka w maju :) A przecież dopiero co się urodził... :)
    Zazdroszczę Ci (Wam ;) zabawy TAKIM domkiem..! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ktoś myśli jeszcze tak samo jak ja :-) Czasem bywa pod górkę, czasem chce się uciec, ale dla mnie są to rzadkie i mało istotne momenty. Przychodzą, odchodzą, a to najpiękniejsze zostaje.
      No to u Ciebie też wkrótce będzie impreza - czas szybko leci :-)
      Uściski!

      Usuń
  2. Nie ma kserówy, zresztą jak miałaby być skoro masz swój niepodważalny styl ?
    U Anki znowu pięknie, zresztą mówiłam Ci już, że to mój Twój ulubiony pokój :) I wreszcie widzę jaki on duży !
    oraz Awwww! Czy mogę wpaść się pobawić z Tobą ? Pretty please.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Wielkie dzięki za tyle miłych słów :-) Pokój faktycznie duży, kiedyś to były dwa mniejsze.
      Serdecznie zapraszam - domek ma spory metraż, podzielimy się :-) Pozdrawiam :-)

      Usuń
  3. Wspaniale to ujęłaś, ubolewam że moje już są duuuuże, młodszy w gimnazjum, ech. Dekoracje wyglądają pysznie, aż chciałoby się zostać małą dziewczynką i dołączyć do zabawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ten czas tak szybko leci.. gdy mam pod górkę, staram się o tym pamiętać - całe życie będę tęskniła za dzieciństwem mojej córki, więc nie ma co marudzić, tylko trzeba doceniać to, co się ma. Dobrze, że potem choć wspominać można :-)
      Zdecydowanie mi też chce się czasem zostać małą dziewczynką i obecność Ani to ułatwia :-) Dzięki za miłe słowa, pozdrawiam! :-)

      Usuń
  4. pokoik Twojej Córy to naprawdę marzenie chyba każdej dziewczynki na świecie! i tak bardzo mi się podoba że nie ma w nim przeładowania trendowych rzeczy! wszystko ze smakiem a jednocześnie z takim cukrem dziecięcym:)

    wszystkiego dobrego dla Młodej!

    sarenka mnie zachwyciła absolutnie!!!

    ps. nie umiem przygotować takiego przyjęcia, w maju czekają mnie 5 urodziny Syna i tak bym chciała by było właśnie tak fajnie jak u Ciebie... ale nie umiem :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sandrynko, pięknie Ci dziękuję za miłe słowa! :-) Tym bardziej, że doceniłaś obszar, na którym bardzo mi zależy. Miało być dziewczyńsko i nie na wskroś trendy. Podoba mi się wiele stylizacji na blogach, ale w pewnym momencie można się pogubić, u kogo jestem, bo wszystko do siebie podobne.. więc tym bardziej dziękuję i za miłe słowa, i za życzenia.
      Sarenkę też uwielbiam i jedynie ubolewam, że sama nie potrafię takiej namalować.
      PS. Co do przyjęcia Twojego synka, coś się pewnie da wymyślić :-) Trzymam kciuki!

      Usuń
  5. Pamiętam, że jak byłam mała to też miałam z siostrą duży domek dla lalek :)

    Pięknie piszesz o czasie spędzanym z Anką... i chociaż mi samej jeszcze daleko do macierzyństwa, to mam nadzieję, że będę miała takie podejście jak Ty - mimo ciężkich chwil trzeba jednak podkreślać te piękne, mają ogromną wartość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rrety, Szczęściara! :-) Moje lalki mieszkały w domkach przerobionych z kartonu. Tata wycinał im okna i drzwi, a ja wieszałam firanki. Też było dużo frajdy :-)
      Jestem pewna, że będziesz miała mądre i radosne podejście do macierzyństwa, tak jak teraz masz do życia :-) Uściski!

      Usuń
  6. Jak na audiencji u królewny:) Ślicznie wyszło:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba lepiej bym tego nie ujęła;) A pokoik córci to marzenie z mojego dzieciństwa - coś pięknego;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pokój Ani kwitnie:) Masz rację z tą oceną naszego szybkiego życia i macierzyństwa w nie wplatanego. Ja przy pierwszej córce miałam trochę czasu i naprawdę nacieszyłam się każdą spędzoną z nią chwilką. Przy Zuźce wróciłam po 5 miesiącach - koszmar. A jej dzieciństwo przelatuje mi mocno między palcami. Za duże tempo, za dużo sił, energii i uwagi poświęconej - tak szczerze - nie aż tak ważne sprawy... Tęsknie za tamtym czasem... I powiem Ci, że też patrzę na te moje ukochane buzie i nie mogę uwierzyć, że tak szybko dorastają, zmieniają się. Zatrzymałabym chętnie czas:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasu zatrzymać się nie da, ale myślę, że naprawdę wiele można zrobić, by go spowolnić (i wcale nie trzeba od razu rzucać pracy ;-). Tempo życia jest duże, ale tak naprawdę zajmujemy się wieloma niepotrzebnymi sprawami. Poza tym, moim zdaniem, już godzina dziennie poświęcona tylko i wyłącznie dziecku, zdecydowanie podnosi jakość tej relacji. Ładuje akumulatory obu stronom, bo są wtedy tylko dla siebie, skupione na byciu razem, na bliskości. Potem znów można gnać. Życzę Ci takiego spowolnienia, no i niezmiennie trzymam kciuki :-)

      Usuń
  9. pięknie napisane :-))))
    cudowny czas i cudowne miejsce dla młodej damy
    śliczną ma tą tapetę i domek cudny ...
    ach Sto Lat!!!! w zdrowiu :-)))

    pozdrawiam Was cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  10. Kicz na urodzinach dziecka to MUSI być. :) I w tym cały urok, a urok u Ciebie wyjątkowy. :) Wszystko jak z bajki i tak jest pięknie.
    Zamyśliłam się nad tym , kiedy minęły cztery lata...tak będzie zawsze Cię to zadziwiać.... :) Ja patrzę na moje najstarsze dziecko - trzydziestoletniego syna i myślę: Jak to możliwe, że ten łysy facet to mój mały Miś? My, MAMY, tak mamy. :) :) :)
    Ciesz się każdą chwilą. :) A domek - marzenie każdej królewny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama podziela pewnie Twoje zdumienie i też się dziwi, kiedy jej córa zmieniła się w 30-letnią kobietę. Sama nie wiem, kiedy to minęło. Trzeba więc łapać chwilę i pozwolić sobie na to ciągłe zdziwienie, że czas tak szybko leci.
      A kicz moim zdaniem musi być, niech będą przerysowane formy i mnogość kolorów. Kiedy, jak nie teraz? :-) Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam cieplutko :-)

      Usuń
  11. cudnie opisałaś Swoje uczucia i przeżycia zgadzam się w zupełności a urodziny super!!!pozdrawiam i całuski dla solenizantki(moja córcia już skończyła 11 lat )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to duża z niej pannica :-) Ja sobie nie wyobrażam, że moja za jakąś chwilę będzie mojego wzrostu ;-) Uściski!

      Usuń
  12. gdzie tu kicz? pięknie, kolorowo, dziewczęco:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zdecydowanie wkradł się tu kicz kontrolowany :-) Te retro sarenki i koteczki, słodkie różyczki, porcelanowa zastawa wymieszana z plastikiem - ale tak miało być. Plus, oczywiście, kolorowo i dziewczęco :-) Dzięki za odwiedziny, ściskam mocno! :-)

      Usuń
  13. Ale pięknie!
    Sama bym się takim domkiem z chęcią pobawiła :-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Muszę przyznać, że jesteś wspaniałą mamą, co gwarantuje Ani cudowne dzieciństwo.
    Czas tak szybko leci, ani się obejrzysz a córka będzie dorosła. Moje dorosłe dzieci bardzo miło wspominają dzieciństwo, a ja i tak mam poczucie, że zbyt mało czasu im poświęciłam.
    Pokój Ani wygląda ślicznie i widzę, że wzbogacił się o wspaniały domek dla lalek.
    Gorąco pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety, dziękuję za tak miłe słowa! Staram się bardzo, nie zawsze wychodzi, ale czuję, że obrałam dobry kierunek :-)
      Fantastycznie, że Twoje dzieciaki mają miłe wspomnienia z dzieciństwa. To chyba najwspanialsza nagroda, prawda?
      A domek dla lalek to wspólny rodzinny prezent urodzinowy dla Anki. Mała zachwycona :-)
      Uściski!

      Usuń
  15. Wspaniale, trzeba dawać naszym dzieciaczkom jak najwięcej, czas tak szybko leci....Cudownie u Ciebie, będę zaglądać. Echhhh, moje życie upływa w korporacji 8 godzin dziennie i jestem na etapie zastanawiania się, co z tym zrobić.....Synek ma 1,5 roczku, a jedynie w weekendy tak naprawdę mogę mu poświęcić czas....:-( za szybkie te czasy, trzeba zwolnić, zatrzymać się, choćby na razie na te Święta.Najlepsze życzenia szczęśliwego dzieciństwa dla Córci :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jakiś czas temu byłam w miejscu, o którym Ty piszesz. Chyba większość z nas tak ma/miała. W końcu powiedziałam dość, odłożyłam kasę, wzięłam dłuższe wolne, potem definitywnie rzuciłam korporację i planuję rozkręcić swój własny biznes. I chociaż na razie nie specjalnie dokładam się do domowego budżetu, to jakość naszego życia ogromnie się zmieniła. Oczywiście na plus. Trzymam kciuki, by na razie choć w Święta udało Ci się zwolnić obroty, ciesz się chwilą, odpoczywaj :-) Pozdrawiam cieplutko i bardzo się cieszę, że do mnie zajrzałaś :-)

      Usuń
  16. Piękna jest ta sarenka :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Praca na pełny etat faktycznie ograbia nas z cudownych chwil, które moglibyśmy spędzać dzieckiem. Szkoda, że nie zawsze da się to pogodzić. Ja od miesiąca siedzę w domu na zwolnieniu lekarskim i delektuje się każdą chwilką spędzoną z moim synkiem. Też zauważyłam, że się wyciszył ;) Wcześniej jak tylko wracałam z pracy rzucał mi się na szyję i wręcz nie puszczał, aż do momentu pójścia spać. Teraz może pół dnia malować rysunki, wystarczy mu fakt, że jestem obok :)
    Piękne przyjęcie urządziłaś córeczce :) Uwielbiam klimaty, które tworzysz w jej pokoju. Są wyjątkowe!
    Z lekką zazdrością patrzę na domek dla lalek... Też sama chciałabym taki mieć ;)
    Uściski dla Ciebie i solenizantki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :-) A domek dla lalek możesz przecież sprawić sama sobie - będzie się świetnie prezentował obok męskich kolekcji :-)
      To niesamowite, jak silnie dzieciaki reagują na nasze zwolnione obroty. Podobnie jak u Ciebie, i mojej Ance wystarcza moja cicha obecność. Towarzyszę jej, ale nie muszę zabawiać, wymyślać atrakcji, ciągle jej asystować. I nie chodzi mi o to, że nie chcę tego robić (bo to uwielbiam), ale uważam, że nie będąc cały czas prowadzoną za rękę, Anka uczy się samodzielności i kreatywności.

      Usuń
  18. Kochana, domek dla lalek jest obłędny!!! Też bym się nim pobawiła hihi. Ostatnio naciągnęłam córkę (tak ja ją namówiłam), na misia Uszatka, takiego samego jak wasz. Zakochałam się w nim od początku, więc jak zobaczyłam w sklepie, to musiał być mój...tzn. córki:D Czas leci jak oszalały, ale najbardziej zdajemy sobie z tego sprawę dopiero kiedy przychodzi nam patrzeć na dzieci. Pamiętam jak pracowałam 12 h dziennie ( oczywiście śmieciówka z nadgodzinami), widywałam córeczkę rano jak spała, kiedy wracałam już spała.. i tak kilka miesięcy. I byłam w ciąży. To był koszmar, nawet jeśli jeden/dwa dni w tygodniu były wolne...moje dziecko nie było wychowywane przeze mnie tylko prze babcie, dziadków, ciocie... i ta świadomość że przestaję znać własne dziecko, nie jestem przy niej, nie patrzę jak uczy się słów, jak stawia pierwsze kroki, o wszystkim dowiaduję się z opowieści bliskich, że tracę to, co najpiękniejsze, te chwile z nią spędzane, zwyczajną codzienność, że dziecko nie ma mamy- tego czego tak na prawdę potrzebuje najbardziej..nie ma nic ważniejszego, Niestety z czegoś żyć trzeba. Na szczęście Bóg się nad nami ulitował i teraz mogę być z dziećmi w 100%. Nawet jeśli sama,(coś kosztem czegoś), to chociaż mają jednego rodzica przy sobie-mnie. Być może niedługo uda się dołączyć do taty, to by była pełnia szczęścia...Wszystkiego najlepszego dla Ani( moja imienniczka:D) A stolik bardzo ładnie udekorowany. Ty czego się tkniesz, zawsze jest efekt powalający...a Anka chyba w mamę się wdała z tym talentem:D Uściski dla was:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :-) Miłe słowa na temat stołu przekażę Ance - to ona jest autorką aranżacji :-)
      Bardzo mi przykro, że masz za sobą takie doświadczenia zawodowe. Coś takiego nie powinno nigdy mieć miejsca. Fakt, musimy zarabiać, żeby żyć, ale życie nie może się do tego sprowadzić. Ja kilka lat pracowałam w outsourcingu i w pewnym momencie zorientowałam się, że tak naprawdę wyoutsourcowałam swoje życie - zakupy w warzywniaku robiłam na telefon, Anką opiekowały się babcie, gdyby się dało, zorganizowałabym sobie kogoś, kto by się za mnie wyspał.
      Cieszę się, że Twoja sytuacja się zmieniła i z całego serca Ci życzę, by udało się Wam znów być w komplecie. Jednak niezależnie od tego, cudownie, że Twoje dzieciaki mają Ciebie na co dzień. Pozdrawiam bardzo, bardzo ciepło :-)

      Usuń
  19. Przepięknie jak i reszta wpisów, jestem pod ogromnym wrażeniem :))

    OdpowiedzUsuń