20.07.2014

Matko i córko

Ślubny ma swoje pasje. Co się chwali, bo dzięki temu zyskuje na atrakcyjności, ma dodatkowe źródło satysfakcji w życiu, no i czasem mnie w te pasje włącza, co koloruje mój byt. Ostatnimi czasy najbardziej żyje tą motocyklową. Nie, żeby zaniedbywał dom, pracę i rodzinę, absolutnie! Nikt na tym nie cierpi, wręcz przeciwnie, więc tym bardziej ja, jako przykładna małżonka, swym wyrozumiałym skinieniem dałam mu zielone światło na samotny wypad w Bieszczady.  I tak mój Ślubny sunął sobie po krętej szosie i pewnie był najszczęśliwszy w świecie. I dobrze! :-)

Pamiętam czasy, gdy Anka była jeszcze nówka nieśmigana, i w pierwsze wakacje jej życia kładliśmy ją tuż przed zachodem słońca spać, włączaliśmy nianię elektroniczną, babcia dwa piętra wyżej nasłuchiwała, a my snuliśmy się po aglomeracji śląskiej lub okolicznych wiochach. Wspominam to lato jako różowe, pachnące wilgocią i mgłami, okupione setkami komarów rozmazanych na kasku. 

I choć ja też chętnie pojechałabym w Bieszczady zobaczyć tamtejsze anioły, to alternatywna wersja weekendu również mi odpowiada. Zostałyśmy z Anką same na włościach i oddałyśmy się błogiemu lenistwu. Postanowiłam ten czas poświęcić jej, co oznacza, że gdy Anka mnie chce, to jestem, a gdy zajmuje się sobą, ja też mam wolne. A że Młoda doszła już do etapu, w którym z subtelnym uśmiechem informuje, że chciałaby bardzo proszę zostać na chwilę sama, to i ja się nieco zrelaksowałam we własnym towarzystwie.

Nie da się jednak ukryć, że większość czasu spędzamy wspólnie, i że nastawienie pt: "Jestem tu tylko dla ciebie" potrafi zdziałać cuda. Jest milutko, różowiutko, normalnie można się przykleić. Jedna i druga radosna, jedna i druga czuła. Od rana się całujemy i wyznajemy sobie miłość. Poszłyśmy do warzywniaka z papierowym wachlarzem made by Ania (ta to dopiero wyglądała - kapelusz, okulary, torebka i wachlarzyk! Tak się moje drogie chodzi po kartofle ;-)).  Zamalowałyśmy całą alejkę przed domem pastelową kredą. Z liści zbudowałyśmy dom dla ślimaków. Kupiłyśmy różowy zegarek, pojechałyśmy do dziadków na obiad, śpiewałyśmy w kąpieli, a w międzyczasie zrobiłyśmy lody dla ochłody. I tu dochodzimy do sedna, bo o tym miał być wpis :-) 

Wystarczyły IKEOwe pojemniki na lody i zmiksowane owoce. Ot, i cała filozofia. Zero dodatków. Nawet specjalnie nie nabałaganiłyśmy. Przy okazji była sesja, Anka też zaczęła się udzielać i znosić swoje akcesoria. Część aranżacji jest jej autorstwa. Z dumą i łezką w oku patrzę, gdy naśladując mnie, wyciąga swoje chusty z szafy i przykrywa nimi stolik.. 
Z bardziej przyziemnych spraw - takie lody to idealny sposób na przemycenie do diety owoców sezonowych. Anka jest warzywolubna. W sklepach marudzi, że chce marchew, brokuły i kalarepę. Nie ściemniam! Żadna w tym moja zasługa, babcia ją tak nauczyła.. Za to z owocami mamy problem, bo mogłaby na okrągło wcinać jabłka. Sezonowymi owocami w czystej postaci gardzi. Ale kompot lub takie lody na patyku to już zupełnie inna bajka. 

Więc była zabawa, integracja i na koniec konsumpcja. Kolorowo, radośnie i bardzo cukierkowo. Zdjęcia celowo przesłodzone, taki babski, landrynkowy weekend. 

PS. Żeby nie było - jesteśmy normalną rodziną z normalnymi zaburzeniami :-) Dwa dni temu Anka waliła pięściami w ścianę i rzucała butami po mieszkaniu. Dynamika akcji nie pozwoliła mi na uwiecznienie tego na zdjęciach ;-) 




8 komentarzy:

  1. ooo, jak suuper (miło Was widzieć) - nie ma to, jak babskie bycie razem - istna sielanka :) (też uwielbiam takie chwile ze swoją córą) (ale czasem marzy mi się, żeby mój mąż kiedyś sam zapragnął takiego sam na sam z Zuzią) :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, miło mi Cię gościć :-) tak, takie bycie razem bywa sielanką, trzeba to tylko dawkować i dbać o równowagę we wszystkich obszarach życia :-) A z panem mężem możesz porozmawiać - kawa na ławę zazwyczaj przynosi efekty :-) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. fajny kolaż zdjęć i ciekawie napisane! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :-) dziękuję, bardzo mi miło, że i zdjęcia, i tekst Ci się podobają :-) Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. Fajne takie babskie sam na sam. Ależ słodkie i owocowe klimaty. Urocze fotki, takie ciepłe.
    A ja właśnie jestem w trakcie kiszenia swoich ogórków z dodatkiem swojego koperku, chrzanu i czosnku.
    A jutro..... jabłka i śliwki, które oblatują właśnie w sadzie czekają na zagospodarowanie. Eh....., upał taki, chętnie bym poleniuchowała.
    Pozdrawiam słonecznie Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O raju, chętnie bym posmakowała tych Twoich specjałów, wszystko z własnego ogródka, własnej roboty - musi być pyszne! I choć domyślam się, że chętnie byś sobie poleniuchowała, to zazdroszczę tak przyjemnego zajęcia :-)
      Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam ciepło w ten piękny letni dzień :-)

      Usuń
  4. Aahh ta rodzinna wesołość codzienności ;)
    Nie chciałabym tutaj zacukrzyć, ale bardzo podoba mi się Twój styl pisania i stwierdziłam dzisiaj, że czuję potrzebę, aby Ci to napisać :) Ma się wrażenie, że człowiek sam to przeżył i tam z Wami był. I lekko i z humorem. Super!
    Pozdrawiam serdecznie. Eldanii Decoupage

    OdpowiedzUsuń
  5. Mmmmm lody home-made to jest to! Lato się kończy a ja muszę się koniecznie wybrać do ikei po te foremki. Świetna sprawa. :)

    OdpowiedzUsuń