27.07.2014

Wsi spokojna, wsi wesoła

Chciałabym być wieśniakiem. Wieśniaczką. Moja wyobraźnia już milion razy spełniała ten sen, więc doskonale wiem, jak wyglądałoby to wieśniackie życie. A więc tak.. Mam na imię Pelagia. To najpiękniejsze żenskie imię ever. I wcale nie przeszkadza mi fakt, że znalazłam je w listopadzie na cmentarzu. Pelagia jest szczęśliwa. To kobieta o długich, rozpuszczonych włosach. Siedzi w drewnianej chacie, za oknem przesłoniętym koronkową firanką. W oknach ma łososiowe pelargonie, chodzi boso lub w gumofilcach, sypia w koronkowych koszulach nocnych. Pelagia ma spracowane dłonie, uprawia swój bajeczny kwiatowy i warzywny ogród, własnoręcznie wypieka chleb i wyrabia gliniane naczynia. Może nawet potrafi prząść na krośnie? Jej chata jest oczywiście stara i drewniana, z okiennicami jak z piernika, z maleńką werandą. Otoczona starym sadem i krzywym płotem. Pod oknami rosną malwy. Droga do jej domu jest wąska i długa, wyznacza ją szereg starych, ale wciąż smukłych topoli. Ewentualnie opasłych kasztanowców.

Łatwo możecie sobie wyobrazić ciąg dalszy, jest sielsko, anielsko, tandetnie i pretensjonalnie. Marzenie mieszczucha, korpoludka. Wiem, że w moich marzeniach powielam scenariusz z babskich czytadeł, które ostatnimi czasy wyrastają jak grzyby po deszczu (przyznaję bez bicia, że je bardzo lubię, chociaż już od pierwszej strony wiem, co się wydarzy na kolejnych 200). 

Zatem jestem Pelagią, mam cudowną rodzinę u boku (to akurat przenoszę z mojego realnego życia :-), a w kuchni Bolesławiec lub porcelanę w kwiatki. Ptaki śpiewają, owady brzęczą, w domu pachnie ciastem. Mam czas dla ślubnego, dla córy, dla rodziców i przyjaciół. Dla siebie oczywiście też. Rytm dnia i życia wyznaczają pory roku. Działam twórczo, żyję świadomie, czas nie przecieka mi przez palce. Czasem tylko się wkurzam, że nie ma Tesco za rogiem, albo że droga nie odśnieżona. 
Wiem, że wieśniacy mają często pod górkę i to nie tylko kwestia tego, że w niedzielę rano kończy im się chleb. I wiem, że na chwilę obecną nie byłabym w stanie tego udźwignąć. Tęsknię za wsią i Pelagią, ale świadomie wybrałam miejską kamienicę. Bo na tym etapie życia to rozwiązanie luksusowe. Zwłaszcza, że dwa piętra wyżej mieszkają teściowie. Blisko do centrum, do parków, do kina, kawiarni czy znajomych. Do lekarza, do apteki, do warzywniaka i na targ. Blisko plac zabaw, przedszkole, szkoła też. Blisko rodzice jedni i drudzy. Oni mogą pomóc nam, a my im.  

I jak tu wywrócić wszystko do góry nogami, spakować w kufry i dać dyla na wieś? Myślę, że to moja przyszłość, ale jeszcze nie teraz. I choć chciałabym, by Anka zaznała sielskiego życia, to wiocha musi poczekać, aż młoda wyfrunie, lub przynajmniej trochę wyrośnie. Wiem, że wiele z Was mieszka na ustroniu, i mogłabym od Was dostać dziesiątki recept na to, jak szczęśliwie żyć na wsi, ale mnie tam jeszcze nie ma. 

Cudnym rozwiązaniem byłby weekendowy domek, ale pomijając kwestie finansowe, życie na dwa domy musi być wyczerpujące. I zamiast upragnionego slow life, może przynieść jeszcze większy chaos. 

Więc na razie nie pozostaje mi nic innego, jak jeździć po polskich wsiach. Wpraszać się do wiejskiej rodziny i znajomych. Łazić po skansenach. Przemycać trochę sielskości do mego miejskiego życia. Upiec chleb, podreptać boso po mojej drewnianej podłodze. Zapuścić włosy i przywdziać koszulę nocną po kostki. Mieć w wyobraźni taką przejaskrawioną Pelagię i czasem sobie z nią gadać. A przy tym nadal być radosnym i świadomym mieszczuchem. Podziwiać na co dzień piękne śląskie kamienice. Jeździć rowerem po wybrukowanych uliczkach. Raz na jakiś czas jadać śniadania w maleńkich kawiarenkach. Chodzić do kina pod chmurką, gonić gołębie na rynku, wrzucać drobniaki do starej fontanny. Tak właśnie ma być.

A tymczasem zapraszam Was do wieśniackiej wersji mojego życia, czyli świata moich wakacji i weekendów. Prawda, że pięknie? :-) 



Łowicz


Warmia i Mazury


Bory Tucholskie


Małopolska


4 komentarze:

  1. Uwielbiam!!! tez bym mogla byc Pelagia czy jakas Maryna :-))) Ale sliczne z Was dziewczyny!:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to dobrze wiedzieć, że jest nas więcej :-) Dzięki za miłe słowa :-) Zdjęcia co prawda sprzed roku lub dwóch, ale może uroda jeszcze nie minęła ;-)

      Usuń
  2. czytam Twoje słowa już po raz drugi i po raz drugi stwierdzam, że marzy mi się to samo, co Tobie. taki wiejski domek na prawdziwej wsi - spokojnej i wesołej z całą swoją "wsiowością" : ) ale że dostrzegam też pewne minusy, to wciąż brak decyzji, że się przeprowadzamy - to nie takie hop siup (ale zdecydowanie najlepiej byłoby mieć takie małe wiejskie gniazdko z własnym ogródkiem i zapachami na weekendy, urlopy, wakacje, na te chwile, kiedy zamarzy się być z dala od miasta)

    mam tak samo, jak Ty...

    śliczne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... :-) To może założymy Stowarzyszenie Miłośniczek Pelagii? :-)) Wiocha fajna sprawa, już nieważne, czy z drewnianą chałupą, czy małym białym domkiem, po prostu kawałek własnego miejsca na ziemi, cisza i spokój. Oj tak. Ale pewnego dnia..! :-) A na razie jest lato, wystarczy opuścić miasto i można udawać, że wszystkie jesteśmy Pelagiami :-) Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń