To były dwa tygodnie pełne cudownych spotkań. Piękne towarzystwo, błogi śmiech, godziny rozmów. Długie biesiady przy stole, kilka butelek wina, ponad 60 jaj przerobionych na ciasta (w tym dwa torty, sama jestem pod wrażeniem), spotkania rodzinne i z przyjaciółmi, beztroska, ale i refleksja, dawne rodzinne historie zasłyszane od Cioci Babci Staruszeczki... Pełen relaks, a w tym wszystkim moc przepięknych prezentów! Czułam się jak mała dziewczynka w krainie Świętego Mikołaja, autentycznie. Licznik wyzerowany. Odnalazłam spokój i pewność siebie. Przypomniałam sobie, jak to jest być sobą, jak to jest nie spieszyć się, słuchać swojego głosu i swoich pragnień. Znów jestem uśmiechniętą oazą spokoju, nic nie wyprowadza mnie z równowagi, z wszystkiego czerpię przyjemność. Anka może wyrywać mi włosy plotąc misterne warkocze, mogę stać w kilometrowych korkach na płatnej autostradzie, mogę wstawać o 6., by upiec ciasto na miłe śniadanie i 5 razy dziennie zapełniać zmywarkę. To ja czy nie ja? Która wersja jest prawdziwa? Ta zrelaksowana od święta, czy ta codzienna, z żołądkiem w kokardę związanym? Czas wolny, który został mi podarowany, przeniósł mnie na zupełnie inną orbitę, do alternatywnej rzeczywistości. Cudownie byłoby osiągnąć ten stan w codziennym życiu, wypracować sobie dystans, mechanizm obronny, który nie pozwala się zafiksować, zdominować, zapędzić w kozi róg. Na razie jednak nigdzie nie wracam. No dobrze, wracam, ale tylko na chwilę, na dni kilka, by przekazać obowiązki, a potem ruszam w drogę, na piękne wakacje z rodziną i przyjaciółmi. I to dopiero początek drogi, która nie wiadomo dokąd mnie zaprowadzi.
Patrząc na poniższe zdjęcia, można odnieść wrażenie, że to droga wiodąca mnie, ofiarę konsumpcjonizmu, ku upadkowi. Tyle bajecznych podarunków, tyle jedzenia, można pomyśleć, tyle forsy poszło się bujać w kosmos. Zapewne. Jestem hedonistką i konsumentem, miłośniczką ludzi i piękna w każdej postaci. Jestem też dzieciakiem z PGR-ów, który tylko dzięki sile i uporowi rodziców zobaczył lepszy świat. To ja, szara myszka, która długo nie miała najlepszej przyjaciółki i bała się w jakikolwiek sposób zwrócić na siebie uwagę. To też ja, która pod koniec studiów zarabiała najniższą krajową. Tu, gdzie jestem, doszłam dzięki pomocy najbliższych, własnej wytężonej pracy, wierze i przekonaniu w to, że mi musi się udać. Nie zawsze było jedwabnie i różowo, więc bez najmniejszych skrupułów i wyrzutów sumienia pozwalam sobie rzucać wyzwanie bogom i być bezczelnie szczęśliwą.
jak pięknie kolorowo!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-))) I zapraszam częściej w moje kolorowe skromne progi :-)
UsuńAguś- kwitniesz, jeszcze raz sto lat Ci życzymy. Wiem jak to jest szukać siebie i swojego miejsca na tym pokręconym świecie, ale widzę, czuję i czytam, że i Tobie się to udało! Powodzenia i wracaj szybko aby dalej zasypywać nas tymy Twoimi cudownościami! Buziaki A.C. Gliwice-Las
OdpowiedzUsuńMhm... Dzięki Kochana, miło, że tu zaglądasz :-)) To dopiero początek drogi, ale jestem dobrej myśli. Ściskam bardzo ciepło i ślę moc uścisków w kierunku Twojej wsi :-) Buziaki!
UsuńHihih sloneczko nie grzmie!! hahahahaha slicznie Ci w tej sukieneczce ciesze sie, ze znalazlas:-)))) piekny post bardzo fajnie czyta sie ten post, w 100% Cie popieram i podziwiam, ze tak dzielnie dozysz do swoich marzen i celow! kazdy z nas ma prawo byc szczesliwym! szczescie jesli nie przychodzi samo nalezy je sobie brac samemu! Przesylaam buziaki i wszystkiego naj naj z okazji urodzin!!!!
OdpowiedzUsuńUfff, bo już się bałam :-) Dziękuję za ciepłe słowa i życzenia! :-) Co do dążenia do marzeń i sięgania po szczęście, to Ty sama jesteś świetnym przykładem i inspiracją. Ściskam mocno! :-)
Usuńno bosko wprost. jak miło czytać o szczęściu i to takim pełną parą. ślicznie wyglądasz - a w sukience w kratkę zjawiskowo (ogólnie Hell Bunny ma świetne sukienki - nie znałam). dobrze czasem pokazać światu tę weselszą i bardziej wolną twarz
OdpowiedzUsuńps. miłego wypoczynku
Normalnie zaraz się zawstydzę.. :-) ale kiecka super, to fakt :-) Mam zamiar pisać w czasie wakacji (blogi podróżnicze to moje uzależnienie, o którym jeszcze nie wiecie ;-)), więc zachęcam do zaglądania. Pozdrawiam cieplutko i radośnie! :-)
UsuńCzad:) Trzymaj obrany kurs :)
OdpowiedzUsuńCała naprzód :-)
UsuńBeztroska i szczęście aż kipią z tych zdjęć - super, bo o to przecież chodzi:D Ja też wierzę, że kiedyś na słowo praca będę dostawać zastrzyku pozytywnej energii, a nie skurczu żołądka. Komu się ma udać, jak nie nam? A z innej beczki, to uwielbiam zdjęcia zastawionego stołu, a połączenie talerzy różowych i kwiatkowych - bajka!! Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńTak, wiem, jestem bezczelna z tym szczęściem, ale kiedyś trzeba :-) Kwiatkowe talerze to moja cicha tęsknota.. należą do mamy Ślubnego i są sielsko-bajeczne. Na stole zawsze mam patchwork, jakoś nie dojrzałam do zakupu zastawy, wolę zbieraninę różnych skorup :-) Pozdrawiam radośnie :-)
UsuńUwielbiam do Ciebie zaglądać; - podoba mi się Twój bajecznie kolorowy świat I jak miło zobaczyć prawdziwie szczęśliwą i pełną pomysłów osóbkę. Świetnie wyglądasz;- kiecka w kratkę cudna.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci żebyś tryskała takim szczęściem nie tylko w dzień urodzin.
Jeszcze tylko napatrzę się na tort;- ależ łasuch ze mnie ...haha....
Pozdrawiam Dorota
Dziękuję! A ja uwielbiam Ciebie gościć i cieszę się, że mój świat raduje oczy Twoje :-) I pięknie dziękuję za życzenia.
UsuńTy patrzysz na mój tort, a ja śnię o Twoich domowych przetworach... :-) Uściski!
Cudowna kuchnia... chciałabym sobie kiedyś podobnie ją urządzić :)
OdpowiedzUsuńa kiecka - marzenie :)