6.03.2015

Pieniądze albo życie?


O rrrety. To był miesiąc pełen wrażeń. W głowie rewolucja, za oknem prawie wiosna, no i nowe tory zawodowe, na które bardzo nieśmiało sobie wchodzę. Zastanawiałam się, z czym tu do Was wracać, czy ktoś chce czytać wynurzenia zblazowanej panny, która rzuciła etat, by siedzieć w domu, zaprowadzać dziecko do przedszkola, chodzić na targ w środę o 9 rano, stawiać kwiaty na stole i z uśmiechem czekać na męża. Oczywiście to nie był cel sam w sobie, to była walka o siebie i normalne życie, o czas, który nie przecieka przez palce, o radość wyciskaną z życia tak, że sok cieknie po łokciach, i to nie tylko przez 3 tygodnie w roku. Czy się udało? Powiem Wam, że zmądrzałam. Że całkiem szczerze i bez żalu mogę przyznać, iż pracując na kierowniczym stanowisku w korporacji i zarabiając kierowniczą pensję, absolutnie nie byłam bardziej szczęśliwa niż teraz, kiedy zastanawiam się nad wydatkami, uczę się odmawiać sobie rzeczy, do których byłam przyzwyczajona, i rozsądnie planuję miesięczny budżet. Wakacje w tym roku spędzimy jakieś 40 minut od naszego domu, u przyjaciół, którzy wyjeżdżając na urlop, zostawiają na dwa tygodnie cudowny dom z bali pod lasem. I my się tym domem i ogrodem zaopiekujemy, i będziemy mieli ciszę i spokój - takie niskobudżetowe Bory Tucholskie na Śląsku :-) Ciocia i wujek mają chatkę w górach, pewnie pozwolą nam wpaść tam na weekend lub dwa. Muminkowe bilety kupiliśmy za grosze, na miejscu pewnie uskutecznimy Couchsurfing. Bo przecież nie chodzi o to, by mieć pieniądze, ale by móc korzystać z tego, co zazwyczaj można za nie kupić.. Oczywiście nie mówimy tu o sytuacji, gdy nie starcza na życie do pierwszego. Raczej chodzi o przyjemności i fanaberie, nad którymi w ostatnich latach się nie zastanawiałam, bo po prostu było nas na to stać. 
Nie chodzę do pracy, nie zarabiam, siłą rzeczy redukuję wydatki i szukam oszczędności. Ale przede wszystkim mam czas dla bliskich mi ludzi i czas na refleksje. Znów poznałam i zbliżyłam się do kilku fajnych babeczek, życie nabiera większej treści. I znów wrócę do pieniędzy.. wydatki przekładam na czas, który musiałabym zainwestować w zdobycie środków na nie. Szafka za kilkaset złotych to ileś tam zleceń, z których najpierw trzeba by było opłacić zusy, księgowość i inne. To czas i środki poświęcone na marketing, obsługę klienta i wreszcie realizację samego zlecenia. I tu naturalnie pojawia się pytanie, czy ta szafka jest tego warta, czy naprawdę jej potrzebuję. Nie chodzi mi o to, by zamknąć się w czterech ścianach, nie chodzić do pracy i zredukować potrzeby do minimum, ale o to, by zastanowić się, co tak naprawdę jest potrzebne mi do życia i co chcę kupować za czas, który mogłabym spędzać z bliskimi. Dopiero porządkuję sobie myśli w głowie, ale już wiem, że nie wrócę na etat do korporacji po to, by móc bez problemu zafundować sobie egzotyczne wakacje czy meble z IKEI. 
Ale nie ma się co łudzić, spokój w moich słowach bierze się stąd, że coś drgnęło. Organizacja przyjęć nie wypaliła, ale zupełnie przypadkiem pojawiło się coś innego, jeszcze nie stricte zawodowo, dopiero się uczę i wdrażam, ale DZIAŁAM! :-) Kto z obecnych wie, co to home staging? :-) Pojawiła się u nas agencja, która każdą nieruchomość przygotowuje w profesjonalny sposób do sprzedaży i realizuje fotograficzną sesję z prawdziwego zdarzenia. Zgłosiłam się, w międzyczasie ukończyłam stosowny kurs z certyfikatem, no i zbieram teraz doświadczenia. W towarzystwie drugiej home stagerki obsługuję już drugie zlecenie i powiem Wam, że mimo długich godzin poświęconych na analizę nieruchomości, przygotowanie zaleceń i raportów, jeżdżenia po sklepach w poszukiwaniu idealnych rozwiązań i dodatków, absolutnie nie czuję zmęczenia. Chodzę na spotkania teoretycznie służbowe, a wychodzę z nich jak na skrzydłach, bo to jest TO. Fantastyczne, kreatywne zajęcie, mocno związane z moim zamiłowaniem do wnętrz i metamorfoz, nie wymagające stałych godzin i miejsca pracy. Niby za wcześnie, by się cieszyć, bo jestem jeszcze w powijakach, ale czuję, że tędy droga. I zrobię, co mogę, by przekuć to w prawdziwy biznes. Cudownie byłoby łączyć pasję z pracą, potrzeba mi satysfakcji zawodowej i kontaktu z ludźmi. I nie ma co ukrywać, że uwielbiam podróże i chcę mieć z czego odkładać na kolejne Stany kiedyś tam, a jednocześnie dalej móc zawozić Ankę na balet o 15:00 i wybierać najładniejsze marchewki na targu o poranku. Będziecie trzymać kciuki? :-) 

27 komentarzy:

  1. Oczywiście, że trzymam kciuki. Jeśli czujesz, że to Cię kręci, to super:)

    OdpowiedzUsuń
  2. powodzenia !!!
    uda się na pewno 3mam kciuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie takiego wsparcia mi trzeba, wielkie dzięki! :-)

      Usuń
  3. powodzenia :D home staging to cos co dopiero u nas sie rozwija i ma przyszłosc.. moja przyjaciólka tez zaczyna drogę tym torem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! :-) Mam ogromną nadzieję, że to, co przyjęło się na zachodzie, wkrótce sprawdzi się i u nas :-)

      Usuń
  4. Aga a ja już się martwiłam, ze tak długo się nie odzywasz. na szczęście widzę, że poszukiwania własnego "ja owocują:) Życzę powodzenia, życzę uśmiechu od godzin rannych do późnego wieczora, życzę poczucia spełnienia:)
    A muszę Ci powiedzieć, że ja dziś też mały kroczek do zmian poczyniłam... no cóż musimy czasem poczuć, że to co robimy to właśnie "TO". Ściskam mocno. Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za wsparcie i za miłe słowa :-) Faktycznie urządzanie nowej zawodowej rzeczywistości trochę mnie wciągnęło, ale mam zamiar bywać tu częściej. Bardzo się cieszę, że i Ty poczyniłaś mały kroczek. Właśnie od takich małych kroków ta przygoda się zaczyna. Z całego serca życzę Ci realizacji planów - walcz o to, bo warto :-) Trzymam kciuki i pozdrawiam cieplutko :-)

      Usuń
  5. Na mnie na pewno możesz liczyć! Nawet nie wiesz jak się cieszę, kiedy ludziom udaje się znaleźć szczęście, satysfakcję, połączyć pasję z pracą. Można? Można! Oczywiście nikt nie mówi, że będzie łatwo, bo kto zmierza na szczyt swoich marzeń, często ma pod górkę. Twój sukces będzie dla mnie taką iskierką nadziei:) Też pragnę zmian... tylko jeszcze nie wiem jakich;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karusia, bardzo Ci dziękuję za ciepłe słowa! :-) Do pełnej satysfakcji i sukcesu jeszcze długa droga, ale odnoszę nieodparte wrażenie, że zmierzam w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że nie zawiodę :-) Przyznam, że dużo czasu zajęło mi dojście do tego, co tak naprawdę chcę robić.. i uświadomienie sobie, że to wcale nie musi być związane z moim wykształceniem (jestem germanistką, a dokładnie nauczycielką niemieckiego ;-). Trzymam kciuki za Ciebie, dużo w Tobie pasji i wrażliwości, wierzę, że odnajdziesz swoje miejsce na ziemi. Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  6. O hej! Martwiła mnie ta cisza, ale coś podejrzewałam:) Trzymam kciuki, zabawne, że jeśli czegoś pragniemy i jesteśmy zdeterminowani, wydarzenia działają na naszą korzyść. I takie rzeczy się robi na Śląsku...jestem w szoku, pozytywnym:) A nawet troszkę zazdroszczę:> też pozytywnie:) Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana! Takie rzeczy naprawdę dzieją się na Śląsku :-) I mam nadzieję, że za moim udziałem staną się jeszcze bardziej rozpowszechnione :-) A jak Twój powrót do rzeczywistości? Biegnę już do Ciebie zajrzeć, może coś w tym temacie już wyskrobałaś. Dzięki wielkie za wsparcie i słowa otuchy, mimo wsparcia wszechświata - potrzebne! :-) Ściskam ciepło! :-)

      Usuń
  7. Pięknie napisałaś o czasie, który poświęcasz bliskim :) to jest najważniejsze, nawet jeśli musimy zrezygnować z czegoś innego.
    Życzę Ci powodzenia jeśli chodzi o biznes, żeby wszystko się udało i żebyś mogła połączyć pracę z pasją :)
    i mam nadzieję, że będzie Cię tu na blogu więcej w najbliższym czasie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję! :-) Zdecydowanie, czas dla bliskich jest najważniejszy, niby każdy z nas to wie, a tak ciężko wprowadzić zmiany, nawet jeśli warunki teoretycznie sprzyjają (tzw. bezpieczeństwo finansowe). Trzymaj kciuki, baardzo bym chciała, by tym razem się udało :-) I oczywiście mam zamiar nie nadużywać Twojej cierpliwości - wkrótce kolejny wpis :-) Ściskam ciepło.

      Usuń
  8. A mi się podoba to, że nie piszesz tylko o wnętrzach, ale także o swoich marzeniach, o sposobie zarobku i drodze do nich...ja też mam marzenia i też zaczynam czynić pierwsze malutkie kroczki(takie bardzo minimalne:P). Czytając ciebie trochę się utożsamiam z tym co piszesz, a patrząc na to co pokazujesz na blogu, myślę że sprawdzisz się wszędzie tam, gdzie będzie potrzeba stworzenia spójnej kompozycji i fotografii, bez względu na to czy to będzie projekt imprez, czy też wystrój wnętrz. Masz do tego ne banalny zmysł i rękę, dlatego Twój blog jest oryginalny i wyróżnia się w zalewie przeróżnych blogów o zbliżonej tematyce. Jesteś kreatywna i na pewno się sprawdzisz:). Życzę pomyślności. Obyś robiła to co kochasz i miała z tego satysfakcje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, aż się wzruszyłam.. nie wiem, czym sobie zasłużyłam na tyle miłych słów. Bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję :-) Wiem, że takich jak ja jest więcej, niemal każda z nas marzy o tym, by mieć więcej czasu dla bliskich i na tzw. życie, i niemal każda chciałaby przekuć pasję w pracę zawodową. Dlatego tym bardziej cieszą mnie Twoje kroczki, nawet jeśli na razie bardzo minimalne. To zawsze krok do przodu! Bardzo mocno trzymam kciuki za Ciebie i ściskam cieplutko! :-)

      Usuń
  9. Nie miałam pojęcia o takiej profesji! Wydaje się być ona stworzona dla osób z takim potencjałem twórczym, jak Ty, Aga! Powodzenia! Buziaki, MS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, Kochana, codziennie uczymy się czegoś nowego :-) Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i ściskam bardzo, bardzo mocno! :* :-)

      Usuń
  10. Trzymam kciuki, Kochana!
    Wspaniałe wyzwanie - z Twoim zmysłem estetycznym mieszkania będą przepięknie urządzone i zaprezentowane.
    Z zazdrością i przyjemnością czytam o Twoich "perypetiach" zawodowych i szczerze Cię podziwiam za odwagę w podejmowanych wyborach!
    Powodzenia!!!!
    Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, bardzo Ci dziękuję za takie miłe słowa i za wsparcie. Postaram się stanąć na wysokości zadania :-) Czerp przyjemność i inspiruj się do woli :-) Pozdrawiam cieplutko! :-)

      Usuń
  11. To brzmi super Agus trzymam kciuki bardzo!!! u mnie jest podobnie nie wroce do korporacji choc teraz jestem o wiele "biedniejsza" ale dobrze mi z tym! urlop tak, taki przy okazdji zlecen czy kiedy maz jedzie w podroz sluzbowa zabieram sie z nim, ciegne nowe kubki i cuda do kuchni.. nie potrezbuje a wszystkie kolorowe i nie tylko gadzetyk tore w dzien w dzien potrzebuje do sesji foto dla przerpznych klientow po prostu wypozyczam! Co moge wysprzedaje, bo ciesze sie powietrzem w szafkach. Bardzo bardzo dobrze Cie rozumiem i bardzo bardzo kibicuje i tez wole zaoszczedzic bo to ma dla mnie wiecej sensu niz wydac za duzo tylko dla tego ze akurat mam:-))) pozdrawiam cieplutko, powodzenia! Syl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syl, Kochana, nawet nie wiesz, ile znaczy dla mnie Twoje wsparcie! W dużej mierze to Ty mnie przecież zainspirowałaś do zmian :-) Dobrze wiedzieć, że jest nas więcej, że tak się da i że w tej "biedniejszej" wersji może być tak dobrze :-) Cieszę się, że mnie rozumiesz i jeszcze raz dziękuję za ciepłe słowa. Ja Tobie też życzę, by wiał dla Ciebie korzystny wiatr. Buziaki! :-)))

      Usuń
  12. Ja byłam w takiej sytuacji 5 lat temu straciłam córeczkę,młodszego brata zaraz potem pracę ...świat mi się zawalił nie wiedziałam co robić i chyba te moje aniołki podsunęły mi pomysł i tak właśnie uszyłam pierwszego anioła... teraz jestem sama sobie szefem robie to co kocham choć nie powiem łatwo nie było ale jestem teraz silniejsza i mądrzejsza choć są miesiące zaciskania pasa to mam wolność i spędzam czas z rodziną....powodzenia na pewno się uda a jak będą gorsze dni to pisz do mnie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneta, nie wiem, co napisać, żadne słowa nie wydają się teraz na miejscu.. widzę tylko, jak silna z Ciebie kobieta i cieszę się, że stanęłaś o własnych siłach, znalazłaś swoje miejsce na ziemi i sama sobie szefujesz. Jestem pełna podziwu, kobiety takie jak Ty są dla mnie autentyczną inspiracją i nadzieją :-) Nie spodziewam się cudów, co prawda chcę wierzyć, że wybór nie ogranicza się do "albo pieniądze, albo życie", ale mam świadomość, że może być ciężko.. zawsze jest coś za coś. Dobrze wiedzieć, że w trudnych momentach mam się do kogo zwrócić :-) Dziękuję za wsparcie i ślę w Twoją stronę moc pozytywnych wibracji. Uściski!

      Usuń
  13. Podziwiam za odwagę porzucenia dobrze płatnej pracy, chociaż ja kilka lat temu zrobiłam podobnie, uznając, że praca w banku jest nie dość że stresująca to jeszcze nudna. Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę. Jesteś jedną z niewielu mi znanych osób dla których praca jest/będzie jednocześnie pasją. Gdyby każdy robił to do czego jest "stworzony" i co kocha, mielibyśmy prawdziwy raj na ziemi. Życzę z całego serca żeby Ci się udało.
    Gorąco pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę.. to zaskakujące, ile tutaj osób z podobną historią :-) Gratuluję! A jeśli chodzi o mój przypadek, to czasem się zastanawiam, czy to taka wielka odwaga.. bo skoro rzuciłam dobrze płatną pracę, to wiadomo, że zabezpieczyłam się na jakiś czas finansowo. To nie żadna fałszywa skromność, po prostu wydaje mi się, że sama decyzja nie była trudna, natomiast już dużo trudniej jest w niej wytrwać, bo wymaga tak naprawdę zmiany stałych nawyków. Ale absolutnie nie narzekam! Jestem wręcz przekonana, że to był słuszny wybór. Dziękuję za miłe słowa i za wsparcie - bardzo bym chciała, by się udało :-) Pozdrawiam cieplutko :-)

      Usuń
  14. Będę Cie wspierać, bo spełnianie swoich marzeń to jest tak naprawdę to, co ludzie powinni robić. Czasem ma się wrażenie, że wszyscy kręcą się jak w jakimś kołowrotku, gonią za czymś, co tak naprawdę ważne nie jest...Można by dużo o tym pisać. Najważniejsze jest spełniac siebie, kochać to, co się robi, kupować na targu starocie (satysfakcja z upolowanej perełki gwarantowana;) marchewki, rozdawać uśmiechy...Warto ryzykować, kto nie ryzykuje, ten nie ma nic. Sztuką jest popełniać błędy i wyciągać z nich wnioski a nie totalnie zdać się na innych i nie podejmować żadnych decyzji (nie popełnisz błędu, ale z drugiej strony nic nie osiągniesz). Także warto walczyć o siebie i swoje marzenia, ja także zaczęłam;) I życzę Ci wytrwałości, cierpliwości i DYSTANSU do świata, bo czasem warto obracać w żart sytuacje, które nas dołują;) pozdrawiam ciepło!!!!

    OdpowiedzUsuń