15.07.2014

Codzienność

Lubicie słuchać radia? Która stacja jest wam najbliższa? Ja uwielbiam Trójkę, i dziś właśnie natknęłam się na fragment audycji mówiący o tym, że blogerski świat jest wykreowany i wyidealizowany (tu akurat była mowa u blogach mamowych). Że przedstawia to, co chcielibyśmy widzieć, a niekoniecznie rzeczywistość. Również dziś otrzymałam niezwykle ciepły mail od bliskiej mi osoby, która twierdzi, że żyję jak w bajce i potrafię dodać skrzydeł zwykłemu śmiertelnikowi (dziękuję!:**). I tak się zaczęłam zastanawiać, jaki obraz wyłania się z mojego bloga. I trudno się nie zgodzić, że trochę czaruję rzeczywistość. Piszę najczęściej wtedy, gdy mam chwilę dla siebie i dobry nastrój, a przed zrobieniem zdjęć zazwyczaj sprzątam :-) Przyczyna jest prosta - gdy jestem zabiegana, zestresowana, w złym humorze i w bałaganie, najzwyczajniej w świecie nie chce mi się pisać. Stąd moje przerwy i stosunkowo rzadkie posty - jak pisałam, jestem na zawodowym zakręcie i z utęsknieniem czekam na przerwę, w której pożyję sobie prawdziwym życiem. Bardzo często jestem skrajnie zmęczona, miewam bóle głowy i zakwasy od ciągłego napięcia mięśni. Często jem na obiad prozaiczny makaron z pesto z Lidla, miewam na sobie poplamioną spódnicę i tracę cierpliwość, gdy nie mogę zmobilizować Anki do umycia zębów. Wkurzają mnie plamy na mojej pięknej białej podłodze i ufajdane okna. Ale mimo to jestem szczęściarą. Mam cudowną rodzinę, wspaniałych przyjaciół, dwie nogi, dwie ręce, i mnóstwo uśmiechów od losu na co dzień. Gdy nie mam sił i nic mi się nie chce, idę po prostu spać. A gdy mi się chce, dbam o najmniejsze szczegóły, na piknik pakuję piękne koce z wyprzedaży i wazon z kwiatami (tak, tak, mieści się w koszyku rowerowym), maluję swój świat pastelowymi włóczkami, w piżamie wpraszam się do znajomych, cieszą mnie nocne przejażdżki rowerowe w towarzystwie Pana Męża, cieszy mnie deszcz, cieszy mnie słońce, i uśmiech Anki też.
I tak sobie myślę, że mało kto chciałby tu czytać o mojej chandrze i humorach. Zatem ogłaszam, że je miewam, ale zbyt często o nich pisać nie będę :-) Pragnę upiększać sobie i Wam ten świat, więc będzie kolorowa rzeczywistość, dobry humor i posprzątane kadry. Pozdrawiam Was ciepło i przedstawiam kilka weekendowych okruchów. Ten piękny pałac znajduje się w Pławniowicach, kilkanaście kilometrów od Gliwic - kilka lat temu był przepiękną scenerią mojego radosnego zamążpójścia :-) 
Złotych snów.












5 komentarzy:

  1. Masz rację. My jako osoby blogujące nie mamy obiektywnego poglądu na to co pokazujemy i co piszemy. I rzeczywiście - dla obserwatora z zewnątrz SIELANKA! Pewnie w większości oczu jesteśmy rozpieszczonymi babami, które mają bogatych mężów, którzy sponsorują ich fanaberie typu wyprawy na targi staroci, wymyślają remonty w domach i mieszkaniach, włóczki lub inne pierdułki do realizowania hobby... Spotkałam się taką opinią :) A przecież my tak samo jak inni pracujemy i mimo, że bywa tak, że nasza pracą jest nasze hobby to przecież tak samo musimy poświęcić na nią czas, włożyć w nią wysiłek, często zarywać noce. I ważna kwestia, która poruszyłaś: kto chciałby czytać o tym jakie jesteśmy zmęczone, czasami rozczochrane i brudne, złe i zdenerwowane, że siedzimy w kuchni i gotujemy obiady nawet gdy nam się nie chce, że biegamy i nieraz krzyczymy na dzieciaki jak nam porządnie zalezą za skórę... Kto chciałby oglądać zdjęcia, na których jest kuchenny bałagan, zakurzone okna, zaśmiecona podłoga, zakruszony stół, na którym w dni powszednie trzymamy wszystko co musimy mieć pod ręka albo zlew pełen garów i upaćkaną kuchenkę :) A przecież takie rzeczy i nam się zdarzają! ;] I szkoda tylko, że czasami nikt nie widzi tego, co się dzieje poza kadrem aparatu :)

    Pozdrawiam ciepło wszystkie wiodące "błogi i bezproblemowy" żywot blogerki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też słucham Trójki, ale na tę audycję nie trafiłam...Ale z teorią, którą opisałaś, zgadzam się w 100%:) I nie ukrywam, że często frustruje mnie podczytywanie o życiu tylko dobrym i pięknym - jestem na tyle rozgarnięta, że zdaję sobie sprawę z tego, że to tylko subiektywnie wybrane fragmenty fajnego życia...a jednak, w chwilach przygnębienia zdarza mi się uwierzyć, że inni mają zawsze posprzątane, są wypoczęci i radośni, mają tylko ładną pogodę nad głowami, grzeczne dzieci, a do tego dużo kasy;) A przecież wiem, jak to wygląda od kuchni - też piszę tylko wtedy, kiedy mam dobry nastrój, kiedy mam na to czas, kiedy uda mi się uporać ze zdjęciami ( jeśli wcześniej uda mi się je zrobić!). I chociaż czasem mam ochotę trochę pomarudzić, to gryzę się w język, bo nie chcę zaśmiecać mojego bloga negatywnymi myślami. Mimo to bardzo cenię blogerki, które od czasu do czasu odczarowują swoje magiczne blogi i przyznają szczerze, że ich codzienność też bywa trudna i szara:) Najważniejsze, że kiedyś będziemy pamiętać tylko to, co było kolorowe i niezwykłe, a nasze blogi będą na to dowodem. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. dobrze napisałaś :-))) każdy ma bardziej ogarnięty dom i mniej a nawet zdarza się że czasem jest burdel na kółkach :D ja tylko dodam że to jest tak z tymi fotami (przynajmniej u mnie) robię je jak jest porządek bo uważam że ludzie którzy do mnie przychodzą na bloga to goście... w rzeczywistości jak wiem że mają do mnie zaglądnąć goście też sprzątam ...
    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście oglądając blogi można odnieść wrażenie sielanki, takiego beztroskiego życia nas wszystkich, a prawda zwykle wygląda nieco inaczej;- przynajmniej u mnie. I tu masz rację, kto by chciał czytać np. o ciągłych problemach zdrowotnych lub innych niepowodzeniach życiowych;- wyszedłby na zrzędę i marudę. I chyba dlatego tak lubię do innych zaglądać, bo można się pozytywnie naładować, nawet gdy się ma zły dzień.
    Pozdrawiam gorąco Dorota

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczyny, pięknie Wam dziękuję za Wasze komentarze! Cieszę się, że więcej osób myśli tak jak ja. I wychodzi na to, że nikt nie daje się zwieść tej blogerskiej sielance. Macie rację, nikt nie wchodzi na nasze blogi po to, by czytać o życiowych problemach. Jasne, raz na jakiś czas można i nawet trzeba dać upust emocjom, i zdaje mi się, że publiczność to wtedy doceni. Myślę, że jednak naszym głównym zadaniem jest pokazywanie tej ładniejszej strony życia, szukanie jego pięknych elementów i odnajdywanie ich w skromnej codzienności. To wcale nie takie łatwe zadanie, bo przecież każdy z nas ma swoje problemy (i małe, i te naprawdę wielkie), nie zawsze chcemy się nimi dzielić, a żeby blog istniał, coś pisać trzeba. I tu pojawia się drugie dno, bo są momenty, gdy blog motywuje do optymizmu :-) Tym radosnym akcentem kończę moje wywodu i zapraszam do dzisiejszego postu. Pozdrawiam ciepło! :-)

    OdpowiedzUsuń