Jestem zaszydełkowana. W tygodniu nic twórczego się w
moim życiu nie wydarzyło, ale dziś szydełko poszło w ruch. Nawet, gdy
zamykam oczy, widzę tańczące szare i różowe nitki. Wspaniale koją nerwy
:-) odpływam, bo pierwszy raz od dawna udaje mi się skupić tylko na
jednej czynności. Szydełko mnie relaksuje, cieszy i daje nadzieję, że za
chwilę stanę się posiadaczką pięknych girland, poduch i pledów.
Nigdy
nie byłam zwolennikiem posiadania dla samego posiadania. I choć podoba
mi się postawa współczesnych minimalistów, nie jestem w stanie wspiąć
się na ich poziom. Piękne akcesoria, przedmioty z przeszłością czy meble
z duszą za bardzo mnie cieszą, bym miała się ich wyrzec. Warunek jest
tylko jeden - mają faktycznie uczestniczyć w moim życiu, uprzyjemniać je
i odzwierciedlać to, co mi w duszy gra. Nie ma więc mowy o pięknej porcelanie
zamkniętej na klucz czy uroczej szafie, której rozmiar wszystkim
przeszkadza. Pochodzenie nie jest oczywiście żadnym wyznacznikiem.
Poluję zarówno w tanich sieciówkach, sklepach pt. "1001 drobiazgów", jak
i w sieci, na strychu, na zwykłych jarmarkach, giełdzie kwiatowej lub targach staroci. Proza życia sprawia, że zdecydowanie częściej
oglądam, niż faktycznie kupuję, ale już samo podpatrywanie daje mi sporo
radości. 4.10.2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Doskonale rozumiem Ciebie :) Sama gromadzę różne przedmioty z duszą, zarówno te z targów staroci, rodzinnych strychów i starych domów, ale także te, które uda mi się upolować w najzwyklejszych i najtańszych sklepach :)
OdpowiedzUsuńA Twoje inspiracje wnętrzarskie są cudowne :) Widzę, że cenimy podobny styl :)
Pozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń