Już nic nie powinno mnie zdziwić. Dziś zupełnie niespodziewanie
otworzyły się przede mną drzwi do świata wysokich obcasów. A przyznam bez
bicia, że od zawsze, ale to absolutnie od zawsze byłam przekonana, że
buty na obcasie nie są dla mnie. Powodów było całe mnóstwo: a to, że jest mi
niewygodnie, i że jestem wysoka i bez tego (176cm), to że w płaskich
chodzi się zdrowiej, szybciej i bezpieczniej, że skoro do tej pory nie nosiłam, to po co to zmieniać.. można by tak wymieniać bez końca.
Kilka
lat temu coś zaczęło we mnie pękać i za pierwszą korporacyjną pensję
kupiłam sobie ciemnoczerwone maleństwa (o ile przy rozmiarze 40 można
tak mówić :-)) na wysokim słupku. Zakładam je od wielkiego dzwonu i
szczerze powiedziawszy, do tej pory czułam się w nich raczej przebrana.
Piękne cieniutkie szpilki założyłam do ślubu. Nie wiem, jak były
wykonane, ale chodziło mi się w nich jak w trampkach. A może to szczęście mnie unosiło? :-) w każdym razie na tym moja przygoda z kobiecymi
butami się skończyła.
Aż tu nagle wczoraj szef
zapowiedział, że na dzisiejszym spotkaniu z bardzo ważnym klientem
obowiązuje strój formalny. 10 w skali 1 do 10. I cóż miałam założyć do
mojej ołówkowej spódnicy - baleriny z kokardą? Pojechałam więc do
sklepu, wyłowiłam klasyczne czarne szpilki, upewniłam się, że się w nich
nie pozabijam i ruszyłam rano do biura. I wiecie co? Czułam, że dodały
mi sił i pewności siebie. To nic, że miałam grubo ponad metr
osiemdziesiąt. Tak długo, jak nie przewyższam mojego męża (nawet, gdy go
nie ma w pobliżu), czuję się komfortowo. Nóg nie połamałam, ze schodów
nie spadłam, co więcej, w tej całej euforii wsiadłam tak za kierownicę i
cała i zdrowa wróciłam do domu.
A dlaczego tutaj o tym piszę? Bo ostatnio moje życie obfituje w miłe niespodzianki. Rzeczy, które wcześniej wydawały mi się niemożliwe, nagle stają się częścią mojego świata. Mam wrażenie, że wszelkie bariery istnieją tylko w mojej głowie i tylko ode mnie zależy, jak długo pozwolę im trwać. Zatem limit 5-centymetrowych obcasów może się bujać. A ja zaczynam marzyć o tych ślicznotkach:
A dlaczego tutaj o tym piszę? Bo ostatnio moje życie obfituje w miłe niespodzianki. Rzeczy, które wcześniej wydawały mi się niemożliwe, nagle stają się częścią mojego świata. Mam wrażenie, że wszelkie bariery istnieją tylko w mojej głowie i tylko ode mnie zależy, jak długo pozwolę im trwać. Zatem limit 5-centymetrowych obcasów może się bujać. A ja zaczynam marzyć o tych ślicznotkach:
źródło: Pinterest
Ja tez zawsze uważałam, że nie urodziłam się w obcasach ;) I tak przez 28 lat mojego życia ;) Az któregoś dnia poszłam do sklepu, aby kupić sobie ot takie tam butki - balerinki - wygodne, do swobodnego biegania po mieście :) No i balerinki i owszem były, ale oprócz nich przytargałam tak mniej więcej 10 - centymetrowe obcasy :) Jak je założyłam do przymierzenia, nie chciały już zejść ze stópki ;)
OdpowiedzUsuńDoskonale wiem, co czułaś :-) cudowne odkrycie, prawda? :-)
Usuń