Wciągnęło mnie na dobre. Ciągle jestem pod wrażeniem tego, co może zdziałać moja ręka w towarzystwie kawałka metalu i kolorowej nitki. Nie chce mi się wierzyć, że drzwi do tego świata tak długo były przede mną zamknięte. Nadrabiam z nawiązką, chodzę niewyspana i walczę ze sobą, by nie zaczynać zbyt wielu projektów naraz. Uparłam się i pracuję nad narzutą na łóżko Ani. Powoli tracę nadzieję na to, że wyrobię się do świąt, ale pracuję pilnie i radośnie. Tym bardziej, że narzutę już obiecałam :-) a było to w dniu, w którym przyjechało nowe łóżko Ani. Nie, nie byłam tak bezmyślna i nie wyeksmitowałam jej ze starego bez zapowiedzi. Dwa tygodnie wcześniej opowiadaliśmy Ani, że swoje malutkie łóżeczko zamieni na większe, że nie będzie już szczebelków, że będzie przypominało sanie. Niestety pominęliśmy w opisie istotny szczegół - mianowicie kolor. Gdy oczom Ani ukazało się białe łóżko, nastąpiła klasyczna załamka, na którą ja w ogóle nie byłam przygotowana. Okazało się, że kolor nie ten, bo miał być przecież różowy (pierwsze słyszę?!). Nie jestem wrogiem tego koloru, wręcz przeciwnie, lubię go, ale w niewielkiej ilości, w dobrym towarzystwie. Być może mam ubogą wyobraźnię, ale różowe łóżko dziecięce to dla mnie ucieleśnienie najgorszych koszmarów. Dyskusji zatem nie było. Krótko wytłumaczyłam Ani, że z kolorem nic zrobić się nie da, łóżko pozostanie białe jak niemal każdy mebel w naszym domu, a ja osobiście wydziergam dla niej narzutę z różowymi wstawkami. I to właśnie czynię :-) muszę tylko pamiętać, by nie popadać w skrajności. Chcąc jak najszybciej spełnić obietnicę i sprawić Ani radość, siedzę po nocach, przez co rano nie mam energii i nie jestem ani mamą, ani żoną, ani sobą samą na piątkę z plusem. Będę więc dziergać powoli i Was zanudzać kolejnymi kwadratami.. inne szydełkowe plany odkładam na razie na półkę.
Anka śpi, małżonek na służbowych baletach, pozapalałam więc lampki, świeczki i się cieszę, że ładnie to wygląda.
A moje myśli zaprzątają zbliżające się przedszkolne jasełka. Macie pomysł na strój aniołka? Wolałabym uniknąć chińskich plastików i gotowców z allegro, ale to takie proste w porównaniu z klejeniem/szyciem/wycinaniem/malowaniem (niepotrzebne skreślić) skrzydeł. A na aureolę to już zupełnie nie mam pomysłu. Całe szczęście, że chociaż wdzianko powinno się znaleźć w Ankowej szafie. No cóż.. pójdę po poradę do mojego przyjaciela P, zapewne przez kilka dni będę snuła ambitne plany, a co z tego wyjdzie, to zobaczymy :-)
Jednostajne dzierganie takich samych elementów może być nużące. W przypadku takich dzianin dopiero efekt końcowy wynagradza cały ten trud. Myślę, że niedługo zaprezentujesz nam to cudeńko z kwadracików.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam Dorota
Powiem Ci, że na razie mi się nie nudzi. Nieustannie jestem pod wrażeniem mojej nowej umiejętności i każdy kwadrat daje mi mnóstwo frajdy. Poza tym bawię się kolorami :-) to wszystko nie zmienia jednak faktu, że dzierganie idzie mi powoli.. obiecuję pokazać narzutę w całości. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku :)
UsuńOj "wdepłaś" Kochana coś widzę ;) Ale super :) Bardzo fajnie dobrałaś kolory w swoich kwadracikach. I nastrój też fajny :)
OdpowiedzUsuńCo do aniołkowego stroju jakoś nie mam koncepcji...
Pozdrawiam
Tyle inspiracji wkoło (wcale nie pokazuję palcem na Ciebie ;-)), że ciężko nie poddać się temu szaleństwu :-) Kolory rzeczywiście cudne, rozjaśniają te listopadowe wieczory. A kostium aniołka powoli się klaruje. Ma być niskobudżetowo i chyba będzie :-)
Usuń