Za jakiś czas będę chciała Was zaprosić do pokoju
mojej córy. Planujemy wymienić jej łóżko na dorosłe i zmienić nieco
dekoracje. Wtedy też pokażę pokój w pełnej krasie, dziś będzie tylko kilka migawek.
Bardzo mi się podobają wszelkie galerie, zwłaszcza takie, na
które składa się coś więcej niż same obrazki. Ankowa ściana mi się
podoba, ale czuję, że jeszcze nie powiedziałam tu ostatniego słowa.
Jak pewnie zauważyliście, lubię Ikeę. Nie przepadam
jednak za przyjmowaniem jej w dosłownej postaci, dlatego zawsze staram
się nieco zmodyfikować jej produkty. Krzesełka Ani zyskały wełniane
skarpetki (to znów sweter z lumpeksu - ten sam, z którego powstała poducha pokazana tutaj) i siedziska ze starego szlafroka. Tak popularne półki na
książki pochodzą oczywiście z działu kuchennego - w pierwotnym zamyśle
miały służyć do przechowywania przypraw. Taka biblioteczka to nic
trudnego - wystarczy pomalować (lub nie) i zamocować na ścianie.
Świetnie się sprawdza.
Co do samych książek, to muszę przyznać, że jestem raczej
wybredna. Nie popadam w skrajności i nie wyrzucam z hukiem książek o
głupawej fabule lub jej braku, ani takich, które mają te plastikowe
komputerowe obrazki - jeśli tylko Ania taką książkę polubi, wędruje ona
do jej biblioteczki. Ja sama staram się jednak takich książek nie
kupować - preferuję klasykę, baśniowy klimat, piękne wiersze, historie,
które przenoszą dzieciaki do innego świata i sprawiają, ze wyobraźnia
szaleje. Wprost kocham stare ilustracje, które same snują historie.
Zachowałam wiele książek z mojego dzieciństwa, sporo z nich pochodzi z
czasów, kiedy moja mama była małą dziewczynką. Darzę ogromnym
sentymentem te poszarpane grzbiety, zmięte rogi, i wszystkie plamy na
nich. Te książki rozwinęły moją wyobraźnię, ilustracje budziły ogromne
emocje i zawsze przenosiły mnie do krainy marzeń. Tego samego pragnę dla
mojej Ani. Wiele pięknie wydanych książek można też znaleźć dziś w księgarniach. Poniżej przedstawiam wam mój wybór dla niej.
I jeszcze dodam, że Anka uwielbia audiobooki i mam zamiar na dobre wprowadzić je do naszego życia. A po cichu marzę o tym, że kiedyś w naszym domu zagości adapter z prawdziwego zdarzenia i w zimowe wieczory będziemy słuchać trzeszczących bajek. Nie dlatego, że retro jest takie modne, ale dlatego, że uwielbiam wracać do najprzyjemniejszych chwil mojego dzieciństwa.
No i niecierpliwie czekam na etap "Dzieci z Bullerbyn". Kocham je
całym sercem i do dziś mam jeden egzemplarz na nocnym stoliku :-)
Podoba m się Twoja wersja krzesełka. Właściwie więcej rzeczy mi się tu podoba :) ale na zbliżającą się zimę - skarpety górą !
OdpowiedzUsuńSkarpety to podstawa - zdecydowanie :-) w głowie mam już kolejne pomysły - w ruch pójdą dziecięce rajstopki. Czuję, że kuchennym krzesłom będzie w nich do twarzy :-)
UsuńCudnie przeistaczasz pokoik Ani! Inspirujesz nieprzerwanie :) Uczę się pilnie :) AS
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :-) i jestem ciekawa, co u Twojej dziewczyny na salonach :-)
Usuń