16.09.2013

Marzenia z dzieciństwa

Czy dla Was również rodzicielstwo jest okazją do spełniania marzeń z własnego dzieciństwa? Odkąd jestem mamą, moja pamięć przywołuje coraz więcej obrazów z dawnych lat, przypominam sobie, co czułam, w co lubiłam się bawić, co podobało mi się u dorosłych, a czego szczerze nienawidziłam.. przypominają mi się też moje pragnienia. Pamiętam, że chciałam mieć dołeczki w policzkach. I pamiętnik pełen wpisów, co było trudne, bo często się przeprowadzaliśmy. I zapewne jak większość dzieciaków marzyłam o bajecznej kryjówce, miejscu, w którym mogłabym się schować przed całym światem. W moim przypadku był to niewielki drewniany domek z białymi firankami i małymi mebelkami, najlepiej schowany wysoko na drzewie. Oczyma wyobraźni widziałam, jak czytam tam godzinami książki lub bawię się w dom z koleżankami z podwórka. Myślę, że umarłabym ze szczęścia, gdybym posiadła taki domek na własność. Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że chyba nigdy nie wypowiedziałam na głos tego życzenia. Domek nie powstał, ale razem z moim bratem i tatą wybudowaliśmy niejeden szałas na skraju lasu. Gdy pogoda nie dopisywała, wyciągaliśmy z tapczanów wszystkie kołdry, koce i budowaliśmy z nich i z krzeseł tunele. Zabawa była przednia!
Ponieważ dzisiejsza rzeczywistość oferuje nam dużo więcej możliwości niż X lat temu naszym rodzicom, staram się z tego korzystać i świadomie budować dzieciństwo Ani, pomagać tworzyć jej cudną teraźniejszość i bajeczne wspomnienia. Inna sprawa, że muszę się pilnować, by jej nie zagłaskać, by nie odczytywać wszystkich życzeń i pragnień.. najgorsze, co mogłabym zrobić, to dać jej tyle, by już nie była w stanie się niczym cieszyć. Dlatego samych zabawek i atrakcji od wielkiego dzwonu w życiu Ani jest niewiele. Jest za to miejsce na przytulanki i łaskotki, spacery w słońcu i w deszczu, wspólne kucharzenie, malowanie paznokci, dłubanie pod maską samochodu. I przede wszystkim czas na rozmowy. Oraz dużo miłości i szacunku. Czyli dużo wszystkiego, co nieuchwytne..
Jednak dzieciństwo ma swoje prawa i miejsce na zwykłe przyjemności też musi być. Stąd, gdy kilka dni temu Ania wyciągnęła koce i zaczęła z nich układać norkę dla siebie, ujrzałam w niej siebie sprzed lat. I postanowiłam zbudować dla niej namiot. Swego czasu przejrzałam setki zdjęć na Pintereście, ale ostatecznie zdałam się na swój własny pomysł z wykorzystaniem tego, co akurat miałam pod ręką. Kilka brakujących elementów dokupiłam, uśmiechnęła się do męża, by wykonał niewielkie prace stolarskie, szastu prastu i voila :-) Jak Wam się podoba?





3 komentarze:

  1. Dziewczęca wersja Indiana! ;-) Hihi jednak miałam nosa z tą kryjówką! :) MS

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie super!!! no uwielbiam takie namiociki :> (światełek mi brakuje hehehe ;)
    Pozdrawiam cieplutko :)
    D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, bardzo mi miło, że mnie odwiedziłaś :-) namiot jeszcze czeka na swój wielki dzień - mi też światełka chodzą po głowie. Kiedyś się ich doczeka i wtedy zrobię sesję z prawdziwego zdarzenia. Obiecuję podzielić się efektami :-)
      Pozdrawiam ciepło! :-)

      Usuń