Odwiedzając blogi, czytając magazyny wnętrzarskie i
life-stylowe oraz przeglądając miliony zdjęć w sieci, odnoszę czasem
wrażenie, że żyję w równoległej rzeczywistości. Choć dbam o siebie,
swoich bliskich i cały nasz maleńki świat, zwracam uwagę na szczegóły i
staram się tworzyć bajeczną rzeczywistość, mało które migawki z mojego
życia warte by były wrzucenia na Pinterest. Prawdę mówiąc, rzadko kiedy
mam czas/siły/chęci na ciekawe gotowanie (tak, wiem że nawet w 15 minut
można wyczarować cuda, ale często po prostu pomysłu brak), rzadko kiedy
udaje mi się tak ubrać/uczesać/pomalować, bym czuła, że świat leży u
moich stóp.. Moje mieszkanie, choć miłe dla oka, niczym specjalnym się
nie wyróżnia i doprawdy nie wiem, skąd Wy, drogie blogowe koleżanki,
bierzecie te wszystkie cudne vintagowe/wsiowe unikatowe meble i gadżety.
Chodzę po mieście, jeżdżę po świecie, pukam i szukam, ale przede mną te
cacka się chowają (albo ich cena zwala z nóg). Absolutnie nie
narzekam, i mam świadomość, że prowadząc ten blog, ja również nieco
zaklinam rzeczywistość - zanim zrobię jakieś zdjęcie, to przecież
posprzątam i wstawię w kadr malowniczy dzbanek, który na co dzień stoi
gdzie indziej.. Moje życie i mój świat są piękne, bardzo je lubię,
dobrze mi z nimi, ale to nie sam lukier na pączku.
Ten tydzień był ciężki. Obowiązki służbowe jechały za mną z biura
do domu, i gdy tylko Ania szła spać, rozpychały się łokciami, nie
pozwalając już na zrobienie niczego innego. Zatem nie powstał żaden nowy
projekt, żadne nowe zdjęcie, nic nietuzinkowego nie zobaczyłam, nie
przeżyłam, nawet nie posprzątałam w domu. Za to znalazł się czas i chęci
na kolację przy świecach we troje - bo kto powiedział, że z dzieckiem
nie można zjeść romantycznie.. (składniki dostarczyła moja mama -
pierogi jak zwykle boskie). Były wygłupy i czytanie bajek przed snem,
miłe smsy od męża, ciepłe maile od przyjaciółek. I udało się po drodze
zaplanować cudny weekend.
W związku z tym obiecałam sobie, że na blogu nie będę udawać
lepszej wersji siebie. To nie w porządku wobec siebie samej i tych, które
(którzy?) mnie odwiedzają. Dlatego wybaczcie mi, jeśli czasem trochę
pomilczę, ponudzę albo dodam słabej jakości zdjęcie. Po prostu mam zamiar pokazywać to, co faktycznie się dzieje, a nie tworzyć rzeczywistość na potrzeby bloga. Tymczasem dobrej nocy życzę.
Dlatego my najczęściej ograniczamy się do zdjęć rzeczy, którą zrobimy i nie trzeba wtedy wokół sprzątać:)Asia
OdpowiedzUsuńJa też wychodzę z założenia, że nic na siłę. Blogowanie ma sprawiać radość, i czasem naprawdę niewiele trzeba do tego. Każda z nas pewnie ma złe dni i brak pomysłów, to normalne:-)
OdpowiedzUsuńOj powinnam wziąć już chyba sobie Twój obrazek do serca...
Dobrej Nocy:-)
Cieszę się, że masz takie samo zdanie :-) dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam ciepło.
Usuń